— Czy chwyta wciąż? zapytał Paryżanin.
— Ujęła! rzekł Herbel.
I zwolna pociągnął ku sobie wędkę, gdy więźniowie wspinali się na palce, by zobaczyć, co on wyciągnie.
Wyciągnął małą piłkę stalową, cienką jak sprężyna zegarka, ostrą, jak szczęka szczupaka.
— Znam ja tę rybę, rzekł Paryżanin: ona się nazywa piła.
— Wiesz zapewne w jakim przyrządza się sosie, nieprawdaż? zapytał Herbel.
— Doskonale!
— Więc spraw ją.
Herbel odjął piłkę i w pięć minut potem, narzędzie to gryzło bok „Króla Jakóba, „przedłużając otwór okna, ażeby mógł przecisnąć się człowiek.
Przez ten czas Paryżanin opowiadał po cichu, w jaki sposób Herbel zdobył narzędzie.
Przed trzema dniami, chirurg francuski stale mieszkający w Portsmouth, wykonywał operację na pokładzie „Króla Jakóba.“ Pomiędzy nim i Piotrem Herbel zaszło porozumienie. Zapewne ten ostatni prosił ziomka, ażeby mu dostarczył piłki; chirurg przyrzekł i dotrzymał słowa.
Kiedy Paryżanin skończył przypuszczenia, Piotr Herbel dał znak głową, że tak się rzecz miała.
Jeden z boków otworu był przepiłowany, wzięto się do drugiego. Wybiła godzina pierwsza.
— Dobrze! rzekł Piotr Herbel, mamy jeszcze pięć gdzin nocy.
I zabrał się do roboty z zapałem dobrze wróżącym o powodzeniu sprawy.
Po upływie godziny, robota była skończona, a kawałek przepiłowanego drzewa trzymał się tylko na włosku; najmniejsze potrącenie mogło go oderwać.
— Baczność! rzekł Herbel. Niech każdy zrobi zawiniątko ze swych spodni i koszuli, szelkami umocuje je na grzbiecie. Kaftana musimy się pozbyć, a to dla tego djabelskiego koloru i znaku.
Kaftany więźniów były żółte, oznaczone głoskami „T “ i „O.
Rozkaz wykonano w milczeniu.
— Teraz, mówił Herbel, oto sześć patyków równej wiel-
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1346
Ta strona została przepisana.