nością około warsztatów, gdzie niby kwiat morski, rozwijała się, „Piękna Teresa“.
Piotr Herbel nazwał śliczną korwetę imieniem dziewicy, którą kochał.
Targ był nie długi; kapitan w imieniu rządu kupił korwetę od konstruktorów, i tem samem mógł kierować dalszem jej urządzeniem, pod względem masztów i żagli.
Żaden ojciec nic był tak troskliwy, jak ma wyglądać jego córka jedynaczka przy pierwszem swem wystąpieniu w świat, jak Herbel o swą korwetę.
A kiedy wszystko było gotowe, obliczył ciężar, jaki do naturalnego ciężaru korwety dodać może ciężar zupełnego uzbrojenia, zastąpił go balastem równej wagi, i tak idąc wzdłuż brzegów Bretanii, puszczając się czasami niby ptak morski próbujący swych skrzydeł, korweta opłynęła wierzchołek Sillon, przeszła między wyspą Bas i Roscoff, okrążyła przylądek Saint-Renan i weszła do portu Brest, ciągnąc za sobą trzy, czy cztery sztuki angielskie, jak młoda i piękna panna trzech lub czterech wielbicieli.
Jakoż, przyjemnieby to było posiąść taką zdobycz, jak „Piękna Teresa“, ale „Piękna Teresa“ była dziewicą, i przybyła właśnie do Brest, by miała czem dziewictwo swoje zasłaniać.
Przyznać trzeba, że pod względem obrony kapitan nie szczędził niczego.
Umieszczono na jej pomoście dwadzieścia cztery armaty dwunastofuntowe, które wyglądały z powagą przez prawy i lewy bok, nadto w tyle wstawiono dwie dwudziestoczterofuntowe, na wypadek gdyby mając do czynienia z przeważającą siłą i zmuszona uchodzić, życzyła sobie na podobieństwo owych straszliwej pamięci Partów, rzucić podwójną strzałę i umknąć.
A jednakże, gdyby zaszła potrzeba, ażeby w „Pięknej Teresie“ widziano tylko spokojny statek kupiecki, zajęty jedynie sprawami handlu, to żaden statek nie wyglądał tak pokojowo, jak ona. Wtedy to jej dwadzieścia cztery armaty dwunastofuntowe robiły lewo w tył, armaty dwudziesto-cztero-funtowe, bronzowe szyje chowały pod pomost, flaga pokojowa powiewała z masztu, szmata płótna tegoż samego koloru co dno, rozciągała się na całej linii otworów strzelniczych, które wtedy stawały się poprostu przyrządami oddechowemi.
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1361
Ta strona została przepisana.