Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1364

Ta strona została przepisana.

Rozwińcie, dzieci, na „Pięknej Teresie“ wszystkie żagle, abyśmy pokazali anglikowi, co mogą synowie Saint-Malo.
Zaledwie kapitan dał rozkaz, aliści statek upatrywany uczynił toż samo.
Wtedy, popychany wiatrem we wszystkie żagle, zanurzył się w fale, jak pod ręką silnego oracza zanurza się pług w ziemię.
Nastała chwila milczenia, nie słychać było żadnego ruchu, tylko wiatr dmący w żagle i świszczący po linach. Przez tę chwilę Piotr Berthaut wrócił do kapitana.
— Powiedziałeś? zapytał Herbel.
— Powiedziałem, kapitanie.
— Nasze strzelnice wciąż są zakryte?
— Potrzeba przecież do odkrycia ich waszego osobistego rozkazu, kapitanie.
— Dobrze, wydam go, jak nadejdzie pora.
Wytłómaczymy te ostatnie wyrazy, może niedosyć zrozumiałe dla czytelnika. Kapitan Piotr Herbel był nietylko oryginałem, jak tego wybór stanu dowodzi, ale i facecjonistą.
Na pierwszy rzut oka, oprócz kilku szczegółów uzbrojenia, które tylko wprawne oko marynarza odróżnić mogło, „Piękna Teresa“ przedstawiała widok tak spokojny, jak imię jej było ujmującem. Jakoż oprócz nieco wyniesionych masztowisk, nic nie zdradzało w niej charakteru zaczepnego. Co większa, kiedy armaty starannie schowano pod pokład, wtedy nie mogły bez wyraźnego pozwolenia kapitana ukazać się w strzelnicach. Same wreszcie otwory zakryte były powłoką płócienną, malowaną na takiż kolor jak tułów okrętowy. Prawda, że w początku bitwy powłoka ta opadała, jak dekoracja teatralna, za jednem gwizdnięciem i ukazywała paszcze dział, żądne odetchnąć świeżem powietrzem.
Wtedy, anglik wiedział, że ma do czynienia z człowiekiem, który sam nie żądając względów, nie udzieli ich wzajem.
W takich to usposobieniach, on i jego załoga czekali, aż okręt upatrywany odkryje swoje usposobienia.
Okręt rozwinął wszystkie żagle.
— No! teraz, rzekł kapitan Herbel, nie zajmujmy się już nim: obowiązuję się sprowadzić go ztąd do Saint-Malo tak, ażeby o cal nas nie wyprzedził.