Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1371

Ta strona została przepisana.

— Ha, trzeba coś uczynić dla swych przyjaciół, rzekł kapitan, i wydobył zegarek.
— Jest piąta godzina, moje dzieci, oświadczył, zabawimy panią „Kalypso“ do jedenastej; o jedenastej minut pięć, zaczepimy ją, o wpół do dwunastej każdy będzie w swoim hamaku: „Piękna Teresa“ jest porządną panną, która wcześnie chodzi spać, nawet w dnie balowe.
— Tembardziej, rzekł Paryżanin, iż o wpół do dwunastej niejednego z tancerzy już nogi zabolą.
— Kapitanie, rzekł Piotr Berthaut, ręka mnie świerzbi.
— No, odpowiedział Herbel, to poślij im z jedną lub dwie kule, ale oświadczam, że te dwie pójdą na twój rachunek.
— Aha! odezwał się Piotr Berthaut, zobaczymy.
— Poczekaj chwilę Piotrze, poczekaj, aż nam Paryżanin powie co oni tam robią.
— W pięć sekund, kapitanie, będziesz o tem wiedział, rzekł Paryżanin, włażąc na mniejszą drabinkę, gdyż w tej chwili statki były już do tyła zbliżone, iż nie potrzebował wyłazić na wielki maszt.
— A co tam widzisz? zapytał kapitan.
— Widzę ocean zielony i flagę Wielkiej Brytanji śród barwnych płomieni, odpowiedział Paryżanin.
— A między flagą i oceanem? zapytał kapitan.
— Widzę marynarzy na posterunku przy działach, a żołnierzy na pomoście; nareszcie kapitan przytknął tubę do ust.
— Paryżaninie, rzekł Piotr Herbel, co za nieszczęście, że ucho twe nie jest tak bystre, jak wzrok! Powtórzyłbyś nam to, co on mówi.
— O! rzekł Paryżanin, posłuchaj sam kapitanie.
Jeszcze Paryżanin nie skończył, kiedy dwie błyskawice mignęły, z przodu statku angielskiego, dwie kule musnęły „Piękną Teresę.“
— Ha! ha! rzekł kapitan, to nie kontredans. Piotrze! dalej, dalej! niech kawaler poda rękę damie, i „en avant deux,“ Piotrze! „en avant deux!“
Zaledwie skończył, gdy Piotr Berthaut, schyliwszy się nad działem, podłożył ogień.
Strzał wypadł. Kula zanurzyła się w przodzie.
Prawie w tejże samej chwili, dał się słyszeć drugi grom