że nie powróciłem z Jerozolimy przez Konstantynopol, zamiast iść przez Konstantynopol do Jerozolimy.
— Nie, generale, ale możesz zrobić co innego.
— Tak, mogę ustanowić majorat dla twojego najstarszego syna, mogę dać ci córkę którego z moich generałów, jeżeli chcesz połączyć się z chwałą wojskową, albo córkę którego z moich dostawców, jeżeli chcesz połączyć się z majątkiem.
— Obywatelu generale, ja mam sam na siebie trzy miljony, co starczy za majorat, a co się tyczy ożenienia, mam także przedmiot.
— Żenisz się z jaką księżniczką palatyńską, z jaką margrafówną niemiecką?
— Żenię się z ubogą dziewczyną, która ma na imię Teresa: kocham ją od lat ośmiu, a ona czeka na mnie lat siedem.
— Do licha! odezwał się Bonaparte, a toż mi się nie wiedzie... Tam z fortecą Saint-Jean-d’Acre, a tu z tobą kapitanie. Cóż tedy myślisz dalej?
— Oto tak, obywatelu generale: nasamprzód ożenić się, bo mi bardzo pilno, i gdyby nie dla was, generale, upewniam, że nie opuściłbym Saint-Malo przed ślubem.
— Dobrze; a po ożenieniu?
— Żyć spokojnie spożywając swoje trzy miljony, i mówić jak pasterz Wirgilego: „O Moelibaee! deus nobis haec otia fecit!“
— Obywatelu kapitanie, niebardzo rozumiem po łacinie.
— Tak, mianowicie kiedy mowa o pokoju. Ja nie wymagam po was generale, jakiegoś trzydziestoletniego pokoju, nie, ale wszystkiego z rok lub dwa, ażeby się nacieszyć miodowym miesiącem... A potem, jak tylko zagrzmi pierwsze działo... oho! jeszcze „Piękna Teresa“ nie zgruchotana!
— Więc nic dla ciebie nie mogę?
— Szukam, doprawdy...
— I nic nie znajdujesz?
— Nie, ale jak znajdę, to napiszę do was, generale, słowo Herbela.
— Nie wspominasz nawet, ażebym był ojcem chrzestnym twojego pierwszego syna?
— Nie, generale; to już doprawdy potrzeba nieszczęścia, co do tego już się zobowiązałem słowem.
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1380
Ta strona została przepisana.