Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1382

Ta strona została przepisana.

ważna sprawa otrzymała w umyśle jej kochanka pierwszeństwo nad chęcią zobaczenia się z nią, ale ona ufna w słowo narzeczonego, poszła uklęknąć przed obrazem Najświętszej Panny z Plancoet, i złożyła jej korne dzięki za jego powrót, nie myśląc nawet dowiadywać się o powód natychmiastowego wyjazdu.
Jakoż, jak widzieliśmy, przybywszy do Paryża, na godzinę przed posłuchaniem, Piotr Herbel wyjechał w godzinę po posłuchaniu, jego więc nieobecność trwała tylko dni sześć. Prawda, że te sześć dni wydały się Teresie sześciu wiekami.
— Ah! odezwał się Piotr Herbel, ucałowawszy oba policzki Teresy, zroszone łzami, kiedy więc ślub, Tereso?
— Kiedy zechcesz, odpowiedziała, gotową jestem już siedm lat, a trzy lata już upłynęły od ogłoszenia naszych zapowiedzi.
— Więc pozostaje tylko uprzedzić mera i proboszcza?
— Nic więcej.
— Pójdźmy ich uprzedzić, Tereso, ja nie należę do tych, o których powiadają: „Czekał sześć lat, może poczekać jeszcze“. Przeciwnie, ja sam powiadam: „Czekałem sześć lat, dosyć tego, nie chcę czekać dłużej“.
Teresa była tego samego zdania, bo zaledwie Piotr dokończył tych słów, ona już miała kapelusz na głowie. Piotr Herbel wziął ją pod rękę.
Musieli jednak czekać trzy dni. Przez te trzy dni kapitan był jak szalony. Trzeciego dnia, kiedy mer powiedział:
— W imieniu prawa, jesteście połączeni: Piotr Herbel odezwał się:
— Chwała Bogu, bo inaczej jużbym dziś może zwarjował.
W dziesięć miesięcy potem urodził się tęgi chłopiec, którego ojcem chrzestnym, według danego słowa, był Piotr Berthaut, zwany Monte-Hauban; zapisano chłopca w parafii Saint-Malo pod imieniem Piotra Herbel’a de Courtenay, domyślnie wicehrabiego. Był więc podwójnie Piotrem, z ojca rodzonego i chrzestnego.
Powiedzieliśmy już, jako młody malarz, stosując się do mody owego czasu, zlatynizował swe imię na „Petrusa“.
Cierpliwości, kochany czytelniku, jeszcześmy nie skończyli z jego „korsarzem“ ojcem, jak go nazywał generał Herbel.