Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1394

Ta strona została przepisana.

tysięczne wojsko, świeże, pełne zapału, które jeszcze się nie biło, dodał generał Brayer.
Cesarz zamyślił się chwilę.
— Poproś brata mojego Hieronima, rzekł zwracając się do pana Sarranti.
W chwilę potem, najmłodszy z braci Napoleona, jedyny, który pozostał mu wiernym, ten, co wykreślony z listy panujących, walczył jako prosty żołnierz, wszedł mizerny jeszcze po dwóch ranach otrzymanych pod Quatre-Bras i przy folwarku Foumont, oraz po trudach, jakich zażył, podtrzymując odwrót wojska. Cesarz podał mu rękę, a potem odrazu i bez żadnego w stępu:
— Hieronimie, rzekł, co ty oddałeś w ręce marszałka Soult?
— Pierwszy, drugi i szósty korpus, najjaśniejszy panie.
— Zorganizowane?
— Zupełnie.
— Ilu ludzi?
— Trzydzieści ośm do czterdziestu tysięcy.
— A ty powiadasz, generale? mówił dalej cesarz, zwracając się do generała Brayera.
— Dziesięć tysięcy.
— A czterdzieści dwa tysięcy w rękach marszałka Grouchy; czterdzieści dwa tysięcy świeżego wojska, dodał Hieronim.
— Kusiciele! z cicha wyszeptał Napoleon.
— Najjaśniejszy panie! zawołał Sarranti składając ręce, jesteś na drodze zbawienia swego... Naprzód, naprzód!
— Dobrze, dziękuję ci, Hieronimie, nie oddalaj się, może będę cię potrzebował. Generale, czekaj na moje rozkazy w Rueil. Ty Sarranti, siadaj przy tym stoliku i pisz.
Były król i generał wyszli skłoniwszy się, obaj pełni nadziei.
Sarranti sam pozostał z cesarzem.
Siedział on już, trzymał pióro i czekał.
— Pisz, rzekł Napoleon. Potem z roztargnieniem: „Do komisji rządowej.“
— Najjaśniejszy panie, rzekł Sarranti rzucając pióro, ja nie będę pisał do tych ludzi.
— Jakto, nie będziesz?
— Nie, najjaśniejszy panie.
— Dlaczego?