Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1397

Ta strona została przepisana.

Powóz zatrzymał się, wysiadł generał Becker. Napoleon potarł ręką czoło, drugą przycisnął piersi. Wszak musiał stać się marmurowym.
Generał wszedł.
— I cóż? zapytał żywo Napoleon.
Generał Becker ukłonił się bez odpowiedzi, podając cesarzowi papier.
— Najjaśniejszy panie, rzekł, przystępując do waszej cesarskiej mości z tym smutkiem, jaki wasza cesarska mość możesz czytać na mej twarzy, daję przeczuć, że mi się posłannictwo nie powiodło.
Cesarz zwolna odwinął papier i czytał:
„Rząd tymczasowy nie może przyjąć przełożeń uczynionych mu przez generała Bonaparte, i jedyną udziela mu radę: to jest wyjechać bez zwłoki, a to z powodu, że Prusacy maszerują na Wersal.

Książę Otranto“.

Cesarz przeczytał te kilka wierszy i ani żaden muskuł na twarzy nie zdradzał jego wzruszenia, potem, głosem zupełnie spokojnym:
— Daj rozkaz do tego wyjazdu, generale, rzekł, a gdy będzie wykonany, każ mnie uprzedzić.
Tegoż samego dnia, gdy biła piąta po południu, cesarz opuścił Malmaison. U stopni powozu zastał Sarrantiego.
— Ale, ale, zapytał Napoleon opierając rękę na ramieniu przyjaciela, czy dano znać generałowi Brayerowi, że może iść dalej pod Paryż?
— Nie, najjaśniejszy panie, rzekł Sarranti, ale jeszcze czas.
Napoleon potrząsnął głową.
— A! najjaśniejszy panie, szepnął Korsykanin, nie masz już wiary we Francję.
— Owszem, odpowiedział Napoleon, ale już nie mam wiary w swój geniusz.
I wsiadł do powozu. Konie ruszyły cwałem.
Chodziło o to, ażeby przybyć do Wersalu przed Prusakami.

XIV.
Rochefort.

Dnia 3-go lipca, tegoż samego dnia, kiedy nieprzyjaciel wkraczał do Paryża, cesarz wyjeżdżał do Rochefort.