samych stron, a przynajmniej ojciec jej ma znaczne posiadłości w okolicach Rouen; bliżej się z sobą poznajomiły zaraz za wejściem Miny i rzeczywiście bardzo rada jestem temu stosunkowi. Dacie państwo wiarę, że one dwie zastępują mi jedną guwernantkę? Mina uczy muzyki, francuskiego i historji, a Zuzanna daje lekcje rysunku, rachunków i angielskiego... A! otóż i nasza panienka!
I w istocie, Mina, cała promieniejąca radością, zadyszana szczęściem, ukazała się we drzwiach, wydając okrzyk na widok rodziny zebranej. Zdawało się że nie poznaje ani starego nauczyciela, ani siostry Celestyny, ani nawet Justyna, pobiegła prosto do pani Corby i rzuciła się jej w objęcia, wołając:
— Moja matko!
Widok pani Corby nasunął jej na myśl, że coś albo się stało, albo stanie nadzwyczajnego.
Była też bardzo wzruszoną, gdy jej powiedziano, że ponieważ kończy właśnie szesnaście lat w tym dniu, przeto opuszcza zakład i już doń nie wróci.
Wieść tę oznajmił jej Justyn, całując ją w czoło według zwyczaju i przyciskając do serca.
Mina była bardzo uszczęśliwiona, był jednak jakiś odcień żalu w jej radości. Czułe jej serce, przywiązało się do trzech rzeczy: do „madame,“ to jest do przełożonej, do Zuzanny, swej przyjaciółki i do swego pokoju, którego okna wychodziły na dziedziniec rekreacyjny. Prosiła więc o pozwolenie pożegnania swego pokoju i Zuzanny, które otrzymała bez trudności.
Umówiono się, że pójdzie do swego pokoju, by go pożegnać, a za powrotem zastanie Zuzannę w salonie.
Mina wyszła, kłaniając się ręką, głową i uśmiechem.
Pokój jej leżał na dole, w przeciwległej stronie gmachu. Trzeba było tylko przejść korytarz. Weszła, potem z uczuciem żegnając każdy przedmiot, każdy sprzęt, uklękła przed krucyfiksem i modliła się tą samą modlitwą, jak niegdyś w małym domu na przedmieściu św. Jakóba, drugiego dnia po swem przybyciu.
Przez ten czas zaproszono Zuzannę do salonu.
Była to piękna, ośmnastoletnia panna, z wielkiemi czarnemi oczyma, którym nic nie było można zarzucić, tylko nieco wrodzonej ostrości, które jednak, do woli dziewicy, dziwnie umiały łagodnieć; włosy i brwi miała czarne,
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/142
Ta strona została przepisana.