się z nią spotkam, odkryję wszystko, i moją głupią próżność i moje pożyczane bogactwa. Precz fałszywa dumo! jedyną moją próżnością, jedyną moją chlubą: pracować dla niej i powodzenie u jej nóg złożyć. Ona nie jest kobietą pospolitą, i może być... jeszcze bardziej kochać mnie będzie.
Na poparcie tego postanowienia, Petrus powiedział sobie zapewne wiele innych rzeczy, których tu nie powtarzamy. Powiedzmy tylko, że rozmawiając sam z sobą, zdjął odzież podróżną, dobył wykwintny strój ranny i spiesznie się ubrał.
Potem, nie wracając do pracowni, gdzie słyszał skrzyp butów i odgłos rozmów, zszedł ze schodów, zostawił klucz od pokoju u odźwiernego a ten w zamian podał mu list, który Petrus za pierwszym rzutem oka poznał, że pochodzi od stryja.
Stryj zapraszał go na obiad na ten sam dzień, kiedy wrócił do Paryża. Generał chciał się zapewne dowiedzieć, czy nauka nie poszła w las.
Petrus posłał natychmiast odźwiernego do pałacu Courtenay oznajmić stryjowi, że powrócił, i że przybędzie m u złożyć uszanowanie punkt o godzinie szóstej.
Nie powiedzieliśmy dla czego ubrał się Petrus ani gdzie poszedł, ale czytelnik zapewne się domyślił.
Petrus wybiegł jak na skrzydłach. Zatrzymał się u odźwiernego po to, co powiedzieliśmy; przez przyzwyczajenie zapytał czy nie ma dla niego listów prócz stryjowskiego, machinalnie rzucił oczyma na te, które mu podano, a nie znajdując na nich pisma, którego szukał, odsunął je na bok, wziął do kieszeni malutki liścik zapisany drobnym charakterem, w kopercie delikatnej i wonnej, przyłożył do ust i wybiegł na ulicę.
Był to list Reginy otrzymany w Saint-Malo.
Oboje pisywali do siebie codziennie: listy Petrusa adresowane były do jej pokojówki Nany, listy Reginy do samego Petrusa.
Regina w wyjątkowem swem położeniu, czerpała pe-