— Czego? czego? zapytał Babolin; wyrwany znienacka z pierwszego snu.
— Podaj mi karty, smoluchu!
— Ho! ho! ho! karty o tej godzinie? Dobrze, jeszcze też nam tego brakowało.
— Podawaj karty, mówię.
Ale Babolin odpowiedział tylko jakiemś chrząknięciem.
— Nie ociągaj się, trutniu! zawołała stara.
— Na co ci karty o tej godzinie? Narobisz ty sobie... Jak się policja dowie, że rozkładasz karty w porze zakazanej, o drugiej godzinie z rana...
— O! mój Boże! odezwał się słodki głosik Róży, czy istotnie już druga godzina?
— E! nie, córeczko; zaledwie dwunasta, odrzekła Brocanta.
— Dwunasta, rzekł Babolin, idź zobacz.
Jakby dla zamknięcia dyskusji, zegar zadzwonił raz jeden.
— Otóż bije pierwsza! zawołał Babolin.
— To jest pół do pierwszej, poprawiła Brocanta, nie chcąc dać za wygranę.
— Tak, tak, pół do pierwszej! kto to powiada? Twoja przeklęta kukułka, która bije tylko jednem skrzydłem.Dobranoc matulu! bądź grzeczna i pozwól spokojnie lulać biednemu Babolinowi.
— Czekaj-no, zaraz ja cię ululam!
Musiał Babolin zrozumieć, że Brocanta w niekorzystny sposób zabiera się do usypiania go, a raczej do wybicia ze snu, gdyż skoczył z łóżka i porwał za kańczuk, ku któremu Brocanta wyciągała rękę.
— Ja nie o kańczuk wołam lecz o karty, rzekła Brocanta.
— Oto masz karty, odpowiedział Babolin, podając je Brocancie i chowając kańczuk za plecy. Potem dodał w sposób komentarza: Złość człowieka bierze doprawdy patrzeć, że kobieta w wieku bawi się takiemi głupstwami, zamiast iść spać spokojnie!
— Czy podobna! odpowiedziała Brocanta, więc ty nic nie widzisz, nic nie słyszysz, nic nie uważasz?
— Owszem, owszem, widzę, że jest pierwsza godzina po północy; słyszę, że cały Paryż chrapie oprócz nas, i uważam, że jest to chwila, ażeby pójść za przykładem całego Paryża.
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1442
Ta strona została przepisana.