— Nikt... W tedy sądząc, że niedość powiedział: „Niech żyje gloria!“ odezwał się.
— Ho! ho! ho! przerwał pan Jackal, wygląda to dosyć buntowniczo. „Niech żyje gloria!“ to tak jak gdyby ktoś powiedział: „Niech żyje sława!“
— Toż samo pomyślałem, a ponieważ pod ojcowską władzą, która nami rządzi, nie ma żadnego powodu krzyczeć niech żyje sława, przeto człowiek ten stał mi się podejrzanym.
— Bardzo dobrze... to jeden z rozbójników Loary...
— Usiadłem przy stoliku naprzeciw niego, postanowiwszy wytrzeszczać oczy i wyciągać uszy.
— Brawo, panie Gerard!
— Zażądał dziennika...
— Którego?
— Ah! nie wiem.
— To błąd, panie Gerard.
— Zdaje mi się „Constitutionnela“.
— Niezawodnie.
— Tak pan sądzisz?
— Jestem pewny.
— Jeżeli pan jesteś pewny, panie Jackal...
— Zażądał więc „Constitutionnela“... Mów pan dalej.
— Zażądał „Constitutionnela“, ale ja zaraz widziałem, żęto przez fanfaronadę, bo czy to przypadek, czy lekceważenie, dość, że trzymał go wciąż naodwrót, póki nie wszedł do kawiarni jeden z jego przyjaciół.
— Po czem poznałeś pan, że to był jeden z jego przyjaciół.
— Był ubrany tak samo, tylko więcej obdarty.
— Tak, to musiał być jeden z jego przyjaciół, nie wątpię; mów pan dalaj.
— Rzecz jest tem mniej wątpliwą, że ten co przybył poszedł prosto do tego, który siedział, i podał mu rękę.
— „Dzień dobry, rzekł pierwszy tonem szorstkim.
— „Dzień dobry, odpowiedział drugi tym samym tonem. Dostałeś spadek?
— „Ja?
— „A ty?
— „Dlaczegóż to?
— „Wyświeżyłeś się od góry do dołu.
— „To mnie tak małżonka wyekwipowała na — imieniny.
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1479
Ta strona została przepisana.