Nie byłoż dwóch, a może trzech morderstw w tym przeklętym domu?
I dlatego to Gerard zostawił jedną świecę zapaloną.
Mógł wyjść przez drzwi od ganku lub od lamusa.
Stanąwszy w przedsionku namyślał się.
Naprzeciw drzwi od ganku był staw, ten straszny staw! Przed przyjściem do drzwi od lamusa, trzeba było przejść sklepiony loch, gdzie zagryzioną była Orsola. Gerard przypomniał sobie plamy krwawe na płytach. Wolał jednak wyjść przez lamus: on nie przelał przecie tej krwi.
Trzymał w jednej ręce świecę, drugą wziął łopatę, zeszedł ze schodów, minął kuchnię, wahał się chwilę nim pchnął drzwi od lamusa, poruszył głową, ażeby z niej otrząsnąć pot; obie ręce miał zajęte, nie mógł otrzeć czoła.
Nareszcie pchnął nogą drzwi, wiatr dmuchnął przez wybitą szybę, świeca zgasła. Krzyknął jednocześnie, jak płomień gasł; potem zadrżał i zamilkł; zląkł się aby dźwięk głosu nie zbudził umarłych.
Musiał przejść przez lamus albo iść napowrót.
Wracać? a nuż pójdzie za nim widmo Orsoli!... Wolał iść dalej.
Co działo się w tej duszy drżącej jak liść, przez te pięcć sekund, których morderca potrzebował do przejścia przez ciemne sklepienie, niepodobna opisać.
Nareszcie doszedł do drwalni.
Myślał, że już koniec. Ale drzwi wychodzące na park były zamknięte, klucza nie było, zamek jednak zardzewiały ustąpił pod pierwszem pchnięciem.
Już też i sił brakło nieszczęśliwemu.
Zdawało mu się, że gdyby musiał raz jeszcze przejść przez lamus, umarłby ze strachu.
Świeży wiatr z zewnątrz zmroził pot na jego twarzy. Ale wrażenie to wydało mu się niezmiernie miłem po duszącej atmosferze podziemia. Oddychał więc czystem powietrzem nocy. Płuca mu się rozszerzyły. Otworzył usta, ażeby podziękować Bogu: nie śmiał jednak.
Co mu tam wreszcie Bóg! Dla niego nie było Boga, bo jakimze sposobem on wolny, a Sarranti w więzieniu? Prawda, że według wszelkiego prawdopodobieństwa, Sarranti przez ten czas spał snem spokojnym, który daje sprawiedliwemu moc wejścia na rusztowanie, wtedy kiedy
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1495
Ta strona została przepisana.