„Stosownie do biegłości malarza, portret skończy się w kilka posiedzeń lub w kilka tygodni.
„Byle był podobny, nikomu o czas malowania chodzić nie będzie.
„Ażeby nie było dyskusji co do ceny, oznaczono ją z góry na dwieście luidorów.
„Tylko, ponieważ pan Petrus Herbel de Courtenay będzie może zbyt dumny, ażeby ją przyjąć, zgodzono się z góry, że przeznaczoną zostanie na uczynki miłosierne, do których wchodzi także biedna Róża z ulicy Ulm.
„Tak tedy, mój kochany Van-Dycku, oczekuj w sobotę, w południe Pszczółki, margrabiny de la Tournelle i swej wiernej Reginy“.
Ten to list, mimo dobrej wieści i nadewszystko z powodu dobrej wieści, wprowadzał w rozpacz Petrusa.
Trzy kobiety przyjdą i co zobaczą? Taksatora, sprzedającego obrazy i sprzęty Petrusa!
Jakżeż on zniesie ten wstyd?
Przez chwilę przyszła mu chęć uciekać, udać się na wygnanie, nigdy więcej nie zobaczyć Reginy.
Ale nie widzieć Reginy, było to rozstać się z życiem. Gorzej, była to śmierć serca za życia.
Przez chwilę Petrus żałował, nie, że ocalił ojca od zguby, myśl ta nawet nie przyszła mu do głowy, ale, że nie przyjął ofiary Jana Roberta.
Bo rzeczywiście, gdyby Petrus pracował z takim zapałem, jak dawniej, mógłby w niedługim czasie zwrócić przyjacielowi pożyczone pieniądze.
Jego chwilowy spoczynek, zbytek, konie, powóz, sprawiły nawet, mówiąc językiem handlowym, wrażenie wyborne. Myślano, że wziął zpadek po jakim nieznanym krewnym, że nie potrzebuje pieniędzy i przez to obrazy jego poszły drugie tyle w cenę.
Tylko, że Petrus, cały oddany miłości, nie tworzył nic.
Ale gdyby tylko mógł pożyczyć z jakie dziesięć tysięcy franków, to wziąłby się do malowania i we trzy miesiące oddałby tę sumę wziętą na jakibądż procent.
Czemu nie prosić Salvatora? Nie: surowa twarz Salyatora wzbroniłaby mu tego żądania.
Głos wreszcie Salvatora, podobny do echa nieubłaganej prawości, czyż nie odpowiedział mu: „Czwartego dnia!“
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1500
Ta strona została przepisana.