Petrus potrząsnął więc głową, i jak gdyby odpowiadając swej myśli:
— Nie, nie, rzekł, wszystko raczej niż udać się do Salwatora! Prawda, że dodał: Ale także wszystko raczej, niż stracić Reginę!
W tej samej chwili nowy nawiedzający wszedł do pracowni.
Ponieważ nowy gość ma odegrać wielką rolę w scenach, które następują, niech nam czytelnicy pozwolą pozostawić Petrusa jego posępnym myślom, ażeby rzucić okiem na nowoprzybyłego.
Był to mężczyzna mający około pięćdziesiąt lat, dobrego wzrostu, barczysty, o tęgiej szyi i szerokiej piersi. Głowę jego okrywał las rudych włosów; brwi dziwnie sprzeczne z włosami, były gęste i czarne jak heban. Faworyty zaokrąglone, miały barwę ciemną, wpadającą w rudą. Wogóle, twarz tego człowieka oznaczała szczerość, szorstkość nawet, ale nie złość. Przeciwnie, uśmiech zdający się nie opuszczać ust jego, oznaczał wesołą dobroduszność, rodzaj humoru, który szorstkim jest nazewnątrz, ale dobrym i łagodnym w gruncie.
Na pierwszy rzut oka można się było od niego oddalić.
Na drugi, podałbyś mu rękę, tak wyraz pogodny, rozlany na jego obliczu, budził dlań współczucie.
Powiedzieliśmy już na jaki wiek wyglądał.
Wiek ten poświadczała podwójna zmarszczka dosyć głęboka, wyryta na czole.
Co się tyczy stanu tego człowieka, łatwo go było odgadnąć po wielu wskazówkach. Nasamprzód, chód wskazywał marynarza, z powodu kołysania się właściwego ludziom, którzy długi czas przebywali na morzu i którzy nawet na lądzie stałym, rozkraczają nogi. W braku nawet tej oznaki, badania ciekawych mogłyby być objaśnione. Nieznajomy nosił w uszach dwie małe kotwiczki złote.
Ubiór miał dosyć wyszukany, chociaż ludziom najmniej nawet wybrednym, mógłby się wydać dwuznacznego gustu.
Co mogło sprowadzić na sprzedaż obrazów tego szczególnego człowieka?
Gdyby Petrus był malarzem scen morskich, to odwiedziny bogatego marynarza nie miałyby nic dziwnego. Ale marynarz w pracowni malarza historycznego, a nawet ma-
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1501
Ta strona została przepisana.