kim żaglem tylko, co z jej strony jest bardzo skromnie, bo przy takim wietrze mogłaby rozpuścić średnie i nawet najmniejsze. Ja w owe czasy miałem zwyczaj wołać: „Wszystkie żagle na wiatr!“
I według zwyczaju jaki miał i jaki zachował, marynarz wygłosił komendę doniosłym głosem.
Wszyscy się obrócili. Kilku amatorów pozostało dalej przy obrazach, ale najliczniejsi zgromadzili się koło marynarza.
Jak widzimy, nieznajomy nie do głuchych mówił. To też staruszek, który już z nim wymienił kilka słów, odezwał się:
— A! to pan zapewne dowodził statkiem?
— Miałem ten zaszczyt, odpowiedział nieznajomy.
— Trzymasztowcem, brygiem, czy korwetą?
— Korwetą.
Potem, jak gdyby nie chciał dalej posuwać rozmowy, przynajmniej pod względem żeglarskim, marynarz odszedł do obrazu Gudina i zajął się Boucherem.
Ale stary amator, chcąc zapewne dowiedzieć się co tak biegły człowiek w sztuce trzyma o domowym malarzu pani Dubarry, poszedł za nim.
— Chociaż ten obraz nie jest podpisany, rzekł nieznajomy, nie ma co się pytać czyj on: to „Gotowalnia Wenery“ Bouchera. Malarz przez pochlebstwo nadał swej Wenerze rysy nieszczęśliwej kochanki, która w tej epoce bezcześciła monarchię francuską... Złe malowidła! zły malarz! ja nie lubię Bouchera! A panowie?
I nie czekając aż mu odpowiedzią:
— Jest to niezły kolorysta, dodał wciąż donośnym głosem, ale malarz pretensjonalny i wymanierowany jak ludzie z jego czasów... Szkaradna epoka! liche naśladownictwo Odrodzenia! Ani to ciało jak u Tycjana, ani mięso jak u Rubensa. Potem, zwracając się do słuchaczów: Dlatego ja właśnie, panowie, lubię Rubensa: jest to istotna siła, bo istotna prostota pośród nadętości i konwencjonalizmu tego wieku... O! prostota, panowie! prostota! mówcie co chcecie, do niej jednak trzeba będzie wrócić.
Nikt nie zaprzeczał prawdziwości tego zdania.
Co większa, amator, który rozmawiał już z marynarzem, spojrzał dokoła, jakby żądając głosu, a widząc, że nikt mu go nie zaprzeczał:
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1503
Ta strona została przepisana.