Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1508

Ta strona została przepisana.

— Oznajmij jednego z bohaterów „Pięknej Teresy,“ rzekł kapitan dumnie.
Służący wszedł do Petrusa.

XVIII.
Zahaczenie.

Pozostawszy sam, kapitan Berthaut, zwany Monte-Hauban, zasiadł w kozetce, zapuścił rękę w czuprynę, potem założył nogę na nogę, oparł się łokciem na kolanie i siedział tak zagłębiony w myślach, aż Petrus podniósłszy portjerę ukazał się na progu pracowni.
Cichego wejścia Petrusa nie zauważył on zapewne, gdyż pozostał z czołem opartem na ręku.
Petrus popatrzył na niego chwilę, potem kaszlnął.
Kapitan drgnął i podniósłszy głowę, otworzył oczy jak człowiek ze snu zbudzony, i patrzył na Petrusa, nie wstając z kozetki.
— Chciał pan widzieć się ze mną? zapytał Petrus.
— To istny głos jego ojca? zawołał kapitan, wstając i idąc do młodzieńca.
— Pan znał mego ojca?
— To istny chód jego ojca! zawołał powtórnie kapitan. Czym ja znał twego ojca? Spodziewam się, do kroćset!... Potem, założywszy ręce: Ale patrzajże na mnie, chłopcze, rzekł.
— Patrzę na pana, odparł Petrus zdziwiony.
— Rzeczywiście, to wykapany portret ojca w tym wieku, mówił dalej kapitan, patrząc na młodzieńca z miłością, zjadając go, jak to mówiąc oczyma. Tak, tak, a ktoby mówił przeciwnie, powiem mu poprostu, że kłamie. Tyś podobny do ojca, jak dwie krople wody. Uściskaj mnie, mój chłopcze.
— Z kimże mam zaszczyt mówić? zapytał Petrus coraz bardziej zdziwiony poufałem obejściem nieznajomego.
— Z kim mówisz, Petrusie? rzekł kapitan, otwierając oba ramiona. Patrzyłeś na mnie i nie poznałeś mnie? Prawda, dodał melancholijnie, jakeś mnie widział ostatni raz, byłeś zaledwie ot taki.
I kapitan pokazał ręką miarę pięcio lub sześcioletniego chłopca.