— W nocy żadnych, prędzej w dzień.
— Jeżeli taki młody i ładny chłopak jak ty, wieczory przepędza u siebie, to musi być zakochany.
— Niestety! rzekł Petrus.
— To wybornie! Byłbym cię wydziedziczył, gdybyś nie był zakochany. A czy masz wzajemność? Spodziewam się...
— O tak... jestem kochany i dziękuję za to niebu.
— Wszystko jest tedy w porządku... A czy ładna?
— Piękna jak anioł!
— A więc, mój chłopcze, ja przybywam jak na obstalunek... Czy to posag stanowił dotąd przeszkodę?... Dam jej posag, dwa, jeśli trzeba.
— Dziękuję, ojcze, ona jest zamężną.
— Jakto! nieszczęsny, ty kochasz kobietę zamężną! A moralność?
— Kochany ojcze chrzestny, okoliczności składają się tak, że jakkolwiek zamężną jest, mogę ją kochać bez żadnej obrazy moralności.
— No dobrze, dobrze, opowiesz mi ten romans. Nie chcesz? To dajmy pokój. Zachowaj swą tajemnicę, mój chłopcze; opowiesz mi jak się poznamy lepiej, a może nic na tem nie stracisz;ja jestem człowiekiem pomysłowym! My stare wilki morskie, mamy dużo czasu do badania wszelkich podstępów wojennych; mogę ci się przydać przy sposobności: ale tymczasem, cicho o tem. „Snadniej jest zamilczeć całkiem, niżeli nie zacząć mówić, gdy kto już otworzył usta“, jak powiedzianem jest w „Naśladowaniu Chrystusa“, księga I, rozdział 20.
Na tę cytatę o mało Petrus nie przewrócił się na ziemię.
Ależ to studnia wiedzy, ten ojciec chrzestny. Mówi o wszystkiem; o astronomji i gastronomji, o malarstwie i medycynie, o filozofji i literaturze; wiadomości uniwersalne, a łatwo się domyśleć, że ukrywa więcej jeszcze niż mówi.
Petrus przeciągnął ręką po czole by otrzeć pot, a drugą przetarł oczy, by jeśli można, jaśniej nieco przyjrzeć się tej przygodzie.
— Ho! ho! rzekł marynarz wyciągając z kieszeni ogromny chronometr, już dziesiąta; czas rozwijać żagle, mój chłopcze.
Wzięli za kapelusze i wyszli.
Rachunek obiadu wynosił sto siedmdziesiąt franków. Kapitan dał dwieście, resztę zostawiając garsonowi.
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1526
Ta strona została przepisana.