— O kapitanie Piotrze Berthaut Monte-Hauban, moim ojcu chrzestnym.
— Pisałeś o nim do ojca
— O kim?
— O twoim ojcu chrzestnym.
— Było to pierwszą moją myślą, ale Piotr Berthaut chce mu zrobić niespodziankę i zaklinał mnie, abym milczał.
Ludowik potrząsnął głową.
— Czyż pawątpiewasz jeszcze? zapytał Petrus.
— Wydaje mi się to tak nadzwyczajnem!
— Mnie wydawało się to bardziej jeszcze nadzwyczajnem, niż tobie, zdawało mi się i zdaje jeszcze, że to sen jakiś. Wstrząsnij mną Ludowiku, chociaż przyznuję, lękam się przebudzenia.
— Mniejsza o to, podjął Ludowik umysłu więcej pozytywnego, zawsze to bieda, że Salvatora nie ma.
— Zapewne, powiedział Petrus, kładąc rękę na ramieniu przyjaciela, tak, to bieda; ale cóż chcesz Ludowiku! nie może być dla mnie biedy większej nad tę, na którą zostałem skazany. Nie wiem dokąd nowe wypadki mnie zawiodą, ale wiem tylko, że zwracają mnie one z pochyłości. U dołu tej pochyłości było nieszczęście, ale czy ta druga pochyłość jest równie spadzistą? czy zakończona jest przepaścią? tego nie wiem; lecz z tej przynajmniej staczam się z zamkniętemi oczyma i jeżeli się przebudzę w głębi, to zanim tam stanę, przebiegnę cały kraj nadziei i szczęścia.
— Niech i tak będzie! Czy przypominasz sobie Jan a Roberta, który w ostatni wtorek wieczór żądał romansu od Salvatora? Otóż mamy ich dosyć! liczmy: najpierw Salvator i Fragola, przeszłość ich nieznana, ale w teraźniejszym czasie romans; Justyn i Mina, romans; Karmelita i Kolomban, romans posępny i smutny; Jan Robert i pani de Marande, romans najweselszy ze wszystkich, romans o szafirowych oczach i różanych ustach, ale zawsze romans, ty, i...
— Ludowiku!
— Prawda... romans tajemniczy, ponury i złocony zarazem, ale romans, mój drogi! Nakoniec ja i Róża, ja zaręczony z dzieckiem znalezionem, zgubionem nanowo, które Salvator obiecuje odnaleźć. Słowem, aż do księżniczki Vanvres, pięknej Chante-Lilas, która także snuje swoją nić romansu.
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1545
Ta strona została przepisana.