Mały markiz della Genga, przodkowie jego otrzymali tytuł markizów i własność ziemską z rąk Leona X-go, mały markiz la Genga był najpiękniejszym ze wszystkich dzieci, obrany przeto został do spełnienia roli Madonny. Wtem spostrzeżono zbliżającego się profesora; uczniowie niosący tragi uciekli, a madonna spadła na ziemię nie wyleciawszy jednak z lektyki naprędce zaimprowizowanej.
Wróżbita przepowiedział natenczas, że dziecię odgrywające rolę Madonny i zrzucone z ramion swych kolegów, będzie kiedyś papieżem. Pięćdziesiąt lat później przepowiednia się sprawdziła.
Gdy oznajmiono wizytę ambasadora francuskiego, Leon XII-ty zajęty był polowaniem na małe ptaszki w ogrodach Watykanu. Polowanie było jedyną jego namiętnością, jak sam przyznawał, polowanie było także namiętnością, której nie zwalczył.
Zelanti nazywali zbrodnią tę jego zabawkę.
Leon XII-ty lubił bardzo pana de Chateaubriand. Gdy oznajmiono mu wizytę ambasadora francuskiego, oddał pospiesznie kamerdynerowi fuzyjkę o jednym strzale i rozkazał prosić dostojnego gościa, nie każąc mu czekać ani chwili.
Wprowadzono ambasadora i jego klienta przez ciemny korytarz do przybytku jego świątobliwości.
Gdy ukazali się na progu, papież siedział, oczekując gościa. Wstał z miejsca i wyszedł naprzeciw poety.
Poeta, podług zwykłej ceremonji, nie zważając na wysoką godność swoją, przyklęknął. Ale Leon XII-ty podniósł go z żywością, wziął za rękę i poprowadził do fotela.
Inaczej było z Dominikiem. Papież pozwolił mu uklęknąć i pocałować brzeg swej sukni.
Gdy Leon XII-ty się obrócił, spostrzegł pana de Chateaubriand stojącego jeszcze i wskazał mu po raz drugi miejsce. Lecz tenże powiedział:
— Najświętszy Ojcze! pozwól mi raczej ztąd się oddalić. Przywiodłem tu tego młodzieńca, który przychodzi błagać cię o życie swego ojca. Przebiegł on czterysta mil, aby tu stanąć i zrobi drugie tyle drogi z powrotem. Przybył z nadzieją w sercu i podług tego, jak powiesz: tak lub nie, odejdzie we łzach lub radości. A zwracając się do młodego zakonnika, który pozostał jeszcze na klęczkach, dodał: Bądź dobrej myśli, ojcze! zostawiam cię z tym, co
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1569
Ta strona została przepisana.