Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1572

Ta strona została przepisana.

— A zatem czekaj śmierci winnego, mój synu.
— Lecz mój ojciec... mój ojciec!
Papież umilkł na chwilę.
— Mój ojciec umrze, zaszlochał zakonnik, a jest niewinny.
— Mój synu, odrzekł papież zwolna, lecz stanowczo, niechaj zginie jeden niewinny, dziesięciu niewinnych, a nawet niech raczej zginie świat cały, aniżeli prawo.
Dominik podniósł się z rozpaczą w sercu, lecz rzecz dziwna z twarzą spokojną. Usta jego z uśmiechem boleści wypiły dwie łzy ostatnie. Oczy jego oschły, jak gdyby przesunięto mu przed niemi rozpalone żelazo.
— Dobrze więc, Ojcze Święty, powiedział, widzę że na tym świecie na nikogo liczyć nie mogę, prócz na siebie.
— Mylisz się, mój synu, przerwał mu papież, gdyż właśnie powiedzieć ci chciałem: nie wyjawisz spowiedzi winowajcy, lecz ojciec twój żyć będzie.
— Czyż żyjemy w czasach cudów, Ojcze Święty? bo teraz cud tylko mógłby go ocalić.
— Mylisz się, mój synu, gdyż nic nie wiedząc (tajemnica spowiedzi jest dla mnie zarówno świętą, jak dla innych), nic nie wiedząc, mogę napisać do króla francuskiego, że ojciec twój jest niewinny, że ja wiem o tem, jeżeli to jest kłamstwo, wezmę je na siebie, a mam nadzieję, że mi je Bóg przebaczy, i że proszę o jego ułaskawienie.
— O ułaskawienie! nie znalazłeś innego na to wyrazu Ojcze Święty, w istocie nie ma innego słowa, jak łaska. Lecz ułaskawiają tylko winnych, a mój ojciec jest niewinny, dla niewinnych zaś nie ma łaski. Mój ojciec umrze zatem.
I zakonnik skłonił się z uszanowaniem przed głowa Kościoła.
— Nie odchodź jeszcze, mój synu! zawołał Leon XII-ty zastanów się.
Lecz Dominik zginając kolano dodał.
— O jedną łaskę proszę cię, Ojcze Święty, pobłogosław mnie.
— O! z całego serca, moje dziecię, zawołał Leon XII-ty.
I wyciągnął nad nim ręce.
— Błogosławieństwa błagam in articulo mortis, szepnął zakonnik.
Ojciec Święty zawahał się.
— Cóż zamyślasz czynić, moje dziecię? zapytał.