Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1594

Ta strona została przepisana.

nazywa się w wyrażeniaoh prawodawczych, sprzedać dwa razy, dwom nabywcom, jednej i tej samej rzeczy.
Otóż pan Baratteau, jakkolwiek kronika skandaliczna dowodziła, nie stał się wyraźnie winnym tego przestępstwa; zahipotekował tylko na swoje nazwisko rzecz, która do niego nie należała; dodajmy, że kiedy popełnił ten grzeszek, był najstarszym kancelistą, nie notarjuszem, że zrobił to dlatego, ażeby kupić sobie miejsce notarjusza, a kupiwszy je, posagiem żony spłacił dług i ważnemi kwitami zmazał pierwotne przestępstwo.
Zatem tytuł, który pisarze dawali swemu zwierzchnikowi, był podwójnie niewłaściwym.
Ale trzeba coś wybaczyć młodym praktykantom, rozdrażnionym widokiem czerwonej wstążeczki; jak byki w cyrku, gdy spostrzegą czerwoną kopię torreadora.
Do tej właśnie dwuznacznej osobistości szedł Salvator.
Przybył tam w chwili, gdy pan Baratteau wyprowadzał niemłodego już kawalera orderu św. Ludwika z uniżonemi ukłonami.
Spostrzegłszy Salvatora w miejscu, w którem właśnie kłaniał się szlachetnemu klientowi, pan Baratteau rzucił na posłańca publicznego wejrzenie pogardliwe, równające się pytaniu: Czegóż żąda ten chłop? Poczem, gdy Salvator nie zdawał się rozumieć tego pogardliwego i milczącego pytania, pan Baratteau sformułował go głośno do jednego ze swych pisarzy z tą zmianą: Czego chce ten człowiek?
— Życzę sobie mówić z panem, odpowiedział posłaniec.
— Czy masz list do mnie? Nie panie, przychodzę mówić z panem w swoim interesie.
— W swoim interesie?
— Tak.
— Czy masz do wniesienia jaką sprawę w moim biurze?
— Mam do pomówienia z panem.
— Powiedz memu starszemu kanceliście to, co mnie masz powiedzieć, mój przyjacielu, a wyjdzie na jedno.
— Mogę to tylko powiedzieć panu.
— A zatem przyjdź innego dnia; dziś nie mam czasu.
— Daruje pan, ale właśnie dziś muszę z panem mówić w tym interesie.
— Ze mną samym?