się przytrafia z panem, spotyka mnie codziennie z pięćdziesięcioma biedakami, którzy zaczynają wszyscy na jeden ton swoją antyfonę, i których wyrzucam za drzwi zaraz na początku.
— Wiedziałem, wchodząc tu, powiedział Salvator, że jest to pańskim zwyczajem.
— Cóż chcesz! gdyby tak dawać wszystkim tym, co proszą, nie wystarczyłaby na to nawet kasa Rotszylda. Ale ty, mój chłopcze, pospieszył dodać pan Baratteau, nie jesteś byle kim; jesteś synem naturalnym mojego dawnego klienta, margrabiego de Valgeneuse; to też jeżeli żądania twoje będą rozsądne, chętnie ci oddam tę usługę. Wieleż ci potrzeba napewno? No mów! ciągnął dalej notarjusz i przechylając się w tył wyciągał powoli szufladę biurka, w której chował pieniądze.
— Potrzeba mi pięćkroć sto tysięcy franków, powiedział Salvator.
Notarjusz krzyknął z przestrachu i o mało nie upadł.
— Jesteś szalony, mój chłopcze! wykrzyknął, wsuwając gwałtownie szufladę i chowając klucz do kieszeni.
— Nie jestem szalony, tak samo jak nie jestem umarły, powiedział młody człowiek, potrzeba mi pięciukroć stu tysięcy franków i to w przeciągu dwudziestu czterech godzin.
Pan Baratteau zwrócił obłąkany wzrok na Salvatora; był przygotowany, że powtórzy on swoje żądanie ze sztyletem lub pistoletem w ręku.
Salvator siedział najspokojniej na krześle, a oblicze jego miało wyraz życzliwości i spokoju.
— O, o! powtórzył notarjusz, bezwątpienia straciłeś zmysły, mój drogi.
Lecz Salvator, jak gdyby nie słysząc tego, ciągnął dalej:
— Potrzebuję jutro na godzinę dziewiątą rano, mówił powoli, kładąc nacisk na każde słowo, pięciukroć stu tysięcy franków. Czy słyszysz pan?
Notarjusz potrząsnął rozpaczliwie głową, jak gdyby chcąc powiedzieć: Biedny chłopcze! nie ma na to rady!
— Czy słyszałeś pan? powtórzył Salvator.
— A tak! mój chłopcze, powiedział nareszcie, nierozumiejąc jasno ani celu, do którogo dążył Salvator, ani też środków osiągnięcia go, przeczuwał jednak wielkie jakieś niebezpieczeństwo, ukrywające się pod tą flegmą młodego człowieka. — Powiedz mi, jakim sposobem mogło ci nawet
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1602
Ta strona została przepisana.