Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1604

Ta strona została przepisana.

nie Baratteau, powiedział Salvator, nie zdając się być wcale wzruszonym, jesteś najnikczemniejszym łotrem, jakiego kiedykolwiek święta ziemia nosiła.
— Panie Konradzie! wrzasnął notarjusz, zrywając się z miejsca, jak gdyby chciał się rzucić na Salvatora.
Ale Salvator wziął go za rękę i zmusił usiąść napowrót. W tej chwili pan Baratteau zrozumiał doskonale, dlaczego Salvator zamknął drzwi za sobą.
— Po raz ostatni, powiedział głosem uroczystym, wzywam cię do okazania mi testamentu mego ojca.
— Nie istnieje on! powiadam ci, że nie istnieje wcale! zawołał notarjusz, drepcząc nogami, jak dziecko.
— Dobrze więc, panie Baratteau, odrzekł Salvator, przypuszczam na chwilę, ale na chwilę tylko, że nie widziałeś tego aktu.
Notarjusz odetchnął.

XI.
W którym pan Piotr Mikołaj Baratteau uczy się kodeksu cywilnego i karnego, pod przewodnictwem Salvatora.

Ulga, której moralnie i fizycznie doznawał pan Baratteau, trwała zaledwie chwilę, gdyż prawie natychmiast Salvator zaczął na nowo:
— Powiedz mi pan, jakiej karze ulegałby urzędnik ukrywający testament?
— Ależ nie wiem, nie przypominam sobie, wyrzekł notarjusz, którego oczy przymknęły się, jakby dla uniknienia przenikliwych spojrzeń młodzieńca.
— A zatem, mówił Salvator, wskazując na księgę, której brzegi podzielone były na pięć różnych cieni, jeżeli pan nie wiesz, to ja cię nauczę; jeżeli nie przypominasz sobie, to ja ci w pamięci odświeżę.
— O! zawołał notarjusz z żywością, to niepotrzebne.
— Przepraszam pana, odparł Salvator, biorąc kodeks do ręki, przeciwnie, jestto nader potrzebne; zresztą, niedługo potrwa; nie będąc prawnikiem, wiele jednak pracowałem nad tą księgą i potrzebuję tylko chwili czasu, ażeby wynaleźć czego szukam. Artykuł 254 kodeksu karnego, księga IIIcia.
Pan Baratteau próbował wstrzymać Salvatora, gdyż znał