niej i więcej drobiazgowo, niż kiedykolwiek, gdyż lubo czas upływał, powoli zbliżała się jednak stanowcza godzina.
Trzy kwadranse na dwunastą uderzył zegar, nie było czasu do stracenia. Awanturnik przeszedł tam i napowrót przed kratą, zapuszczając wzrok jak mógł najdalej w ogród, jak las gęsty.
Ależ nie masz lasu dla księżyca, ani wielkiego człowieka dla jego kamerdynera. Hrabia Ercolano z łaski tego niebieskiego przewodnika, mógł szperać okiem w najgęściejsze głębiny ogrodu i upewnić się, iż równie pustym był, jak bulwar.
Jeden ten ogród chwilowo opustoszały, mógł się odrazu zaludnić zastępem służących uzbrojonych. Taka przynajmniej była myśl hrabiego Ercolano, to też podążył zabezpieczyć się na wszelki wypadek.
Najpierw dotykał się po jednemu każdego prętu kraty, aby być pewnym, iż zachowały równie jak gałki bramy, swoją zwykłą nieporuszalność; czyli mówiąc inaczej chciał się przekonać, czy za pomocą jednego prętu, wyjętego w danej chwili, nie napadniętoby na niego. Po dokładnem zbadaniu uspokoił się w tej mierze.
Pozostawała brama kraty, która dopełniając swego przeznaczenia, to jest wejścia, mogła się roztworzyć na pierwsze wezwanie jednego lub kilku lokatorów pałacu.
Hrabia wstrząsnął nią silnem ramieniem; brama zdawała się być zamkniętą jak w przeddzień. Przesuwając ręką na tamtą stronę przekonał się, że zasunięta była na dwa spusty i że rygiel wszedł głęboko w otwór zamku.
— Cóż to znaczy, rzekł, usiłując napróżno wsunąć głowę pomiędzy kraty, dla upewnienia się zarówno wzrokiem, jak dotknięciem, mam bardzo ograniczoną ufność w moc ryglów: niestety! tyle ich widziałem ustępujących w moich oczach!
I mówiąc to, wyciągnął z kieszeni długiej sukni rodzaj łańcucha, którego długość mogła dochodzić czterech do pięciu stóp. Potem okręcił go w koło obudwóch części zamku, biorąc guzik rygla za punkt wyjścia; przesunął w około jednego prętu kraty, toż samo uczyniwszy drugim końcem łańcucha, powtórnie przesunął go pomiędzy zamkiem, następnie biorąc oba końce zrobił węzeł taki, jak go nazywają węzłem marynarskim, nie pomnąc (nie myśli się o wszystkiem), iż węzeł ten zrobiony przez hra-
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1616
Ta strona została przepisana.