Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1617

Ta strona została przepisana.

biego Ercolano, mógł w danym razie skompromitować zacnego kapitana Monte-Hauban.
— Niech będzie w niebie obok św. Eljasza poczciwy Baltazar Casmajou, który mnie nauczył pierwszych zasad ślusarstwa, mruknął wdzięczny awanturnik, wsuwając dla pewności i kłódkę pomiędzy końcowe ogniwa zaciągniętego łańcucha.
I wniósł wdzięczny wzrok w gwiaździste sklepienie niebios. Spuszczając oczy spostrzegł o trzy kroki cień biały.
Była to hrabina Rappt.
Anioł spoczynku czuwający niewidzialnie na grobach, nie stąpa lżej od młodej kobiety.
W istocie, przybyła tak cicho, że nawet hrabia Ercolano, mający jak najwprawniejsze ucho, nie słyszał jej wcale. Jakkolwiek oddawna przygotowany na to spotkanie, jednakże nagłe ukazanie się młodej kobiety zrobiło na nim wrażenie zjawiska. Uczuł wstrząśnienie podobne temu, jakiegoby doświadczył za dotknięciem drutu galwanicznego stosu; instynktownie odskoczył parę krokowi obejrzał się wkoło siebie, jak gdyby to nagłe ukazanie miało być dla niego hasłem niebezpieczeństwa.
Nie widząc nic prócz białego kształtu, nie słysząc innego odgłosu, prócz szmeru liści poruszanych wichrem, zbliżył się o krok i stanął.
— Hm, hm! bąknął, gdyby też to był przebrany za kobietę mężczyzna i gdyby ten człowiek strzelił do mnie z dobrze nabitego pistoletu. Do djabła! widziano podobne rzeczy i gorsze jeszcze!
— Czy to pani hrabina: zapytał wsuwając się za drzewo.
— Ja jestem, odpowiedziała Regina głosem tak słodkim, iż dźwięk jego rozprószył wszelkie podejrzenia i wszelkie obawy w umyśle awanturnika.
To też podszedł natychmiast, pochylając się z uszanowaniem.
— Pani, rzekł, jestem twoim sługą.
Lecz ponieważ Regina nie przyszła tu w celu wymieniania grzeczności z hr. Ercolano, odpowiedziała tylko lekkiem skinieniem głowy, a wysuwając rękę za kratę:
— Oto jest, rzekła, pierwsze pięćdziesiąt tysięcy franków, możesz je pan przeliczyć i sprawdzić, czy bilety są dobre.
— Zachowaj Boże, rzekł hultaj, kładąc do kieszeni pierw-