I odetchną! radośnie.
Niesłychać było nawet oddechu Reginy; upewniła się tylko, że list jest jej ręką pisany.
— A teraz, ciągnął dalej bezczelny hultaj, moim obowiązkiem, pani hrabino, gdyś mnie wzbogaciła, jest dać ci przestrogę usłużnego człowieka. Racz wierzyć memu doświadczeniu; kochaj pani zawsze, nie pisuj nigdy!
— Dość, nędzniku! zawołała hrabina, skwitowałam się z tobą.
I oddaliła się spiesznie.
W tej samej chwili, jak gdyby ostatnie słowa Reginy były umówione pomiędzy nią a wyższą jakąś potęgą, hrabia Ercolano uczuł spadający na głowę niby kamień, przedmiot nieznany, takiej grubości i wagi zwłaszcza, iż oszust powalony został na ziemię, zanim spostrzegł iż upada.
Tak się to wszystko szybko stało, iż awanturnik nie upadł, lecz był literalnie zmiażdżony. To też nie zdawał sobie sprawy z wypadku; czuł tylko, iż siła nieprzeparta pochwyciła mu ręce, zasunęła je za plecy i złączyła jakby śrubą.
Gdy już ta ostrożność została dokonaną i hrabia Ercolano stał się potulnym jak dziecię, uczuł się nagle podniesionym z ziemi i z pozycji poziomej przywróconym do pionowej, to jest postawionym na nogi w zwykłej pozycji człowieka, któremu natura dała kość pacierzową z przeznaczeniem patrzania w niebo.
Musimy przyznać, iż nie w niebo patrzał hr. Ercolano, próbował on zobaczyć człowieka, z którym miał do czynienia i który w tak gwałtowny, powiedzmy nawet, w tak brutalny sposób, dał miarę swej siły. Lecz nic nie mógł zobaczyć. Siad człowieka, jeśli to był człowiek, zacierał się zupełnie za jego plecami.
Tylko, gdy jedna ręka wystarczała do utrzymania dwóch jego dłoni, uczuł drugą rękę dotykającą go się w sposób najniedyskretniejszy. Ręka ta wyjęła jeden z zatkniętych za pas pistoletów i rzuciła go za mur. Potem toż samo uczy-