Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/165

Ta strona została przepisana.

ku niej z otwartemi ramionami, bladej, z piersią zadyszaną, a ciałem drżącem i nacechowanem oznakami największej trwogi. Dziewczynka ta krzyczała: — Ratujcie mnie! ratujcie!
Brocanta pochodziła z tego plemienia cyganów, które instynktowo porywają dzieci, jak ptaki drapieżne porywają skowronki i gołębie. Zatrzymała osła, zeskoczyła z wózka, wzięła małą na ręce, usiadła z nią napowrót i zacięła osła. A trzeba wyznać, że dokonywając tej czynności, wyglądała więcej na wilczycę porywającą jagnię, niż na kobietę ratującą dziecko.
Wypadek ten, szybki jak myśl, odbył się o półtrzeciej mili od Paryża, między Juvisy i Fromenteau.
Spiesząc się z oddaleniem, Brocanta z razu nie przypatrywała się jej, aż dopiero po jakiej ćwierć mili przebytej przez osła.
Dziewczynka była z gołą głową, z rozplecionemi czy to skutkiem szybkiego biegu, czy skutkiem szamotania się warkoczami; czoło jej oblane było potem, nogi świadczyły o długiej podróży po polach, a biała sukienka nosiła ślady krwi sączącej się z rany, na szczęście nie głębokiej, zadanej narzędziem ostrem.
Siedząc już w wózku, dziewczynka, zdająca się mieć około pięciu do sześciu lat, korzystając z tego, że Brocanta miała obie ręce zajęte prowadzeniem i zacinaniem osła, zsunęła się jak żmija z kolan kobiety na pokład wózka, i schroniła się w najciemniejszy zakątek, na wszystkie zapytania temi tylko odpowiadając słowy:
— Ona nie biegnie za mną? nieprawdaż?... wszak ona nie biegnie za mną?...
Na co, Brocanta, zdająca się również jak i dziewczynka obawiać pogoni, ukradkiem oglądała się na drogę i widząc ją pustą, uspakajała malutką, w której strach zdawał się tak wielkim, że materjalny fakt rany i ból jaki ztąd musiała cierpieć, był szczegółem zapomnianym.
Około północy przybyły pod rogatkę Fontainebleau.
Zatrzymana przez strażników celnych, Brocanta wychyliła tylko głowę i rzekła: To ja, Brocanta, a strażnicy nawykli widzieć ją co miesiąc przejeżdżającą z ładunkiem gałganów i nazajutrz wracającą w pustym wózku, oddalili się, więc osioł, wózek, kobieta i dziecko, wjechali