a ogrodnik, który kilku słowami dał poznać, iż nie jest niedowiarkiem, tak jak doktor, zerwał się z miejsca pomrukując:
— A to djabeł nie pies! niech go tam!
— Ale siadaj pan! powiedział geometra, ciągnąc go za połę surduta i zmuszając, by usiadł.
Ogrodnik zajął napowrót miejsce, mrucząc pod nosem.
— No, dalej, dalej! słuchamy powieści, wołali biesiadnicy.
— Panowie, zaczął Salvator, zatytułuję mój dramat, gdyż jest to raczej drama niżeli powieść! Giraud, czcigodny człowiek.
— Proszę, odezwał się były urzędnik, to prawie tak, jak pan Gerard, czcigodny człowiek.
— W istocie, zachodzi tu tylko różnica w dwóch głoskach; ale dodam do pierwszego tytułu: Giraud czcigodny człowiek, przypisek w wyrazach: nie wszystko złoto, co się świeci.
— Jestto, najpierw, prze wyborny tytuł, powiedział notarjusz, i będąc na miejscu pana, zaniósłbym go panu Guilbert de Pexerecourt.
— Nie mogę tego uczynić, gdyż przeznaczam go dla prokuratora królewskiego.
— Panowie, panowie, zawołał doktor, zwracam uwagę, że nie dacie opowiadaczowi zaaząć opowiadania.
— O! zapewnił Salvator, bądź pan spokojny, dojdziemy do tego.
— Milczenie! zawołał geometra, milczenie!
Usłyszano jak Brezyl drapał wściekle ziemię i oddychał głośno.
Salvator zaczął.
Czytelnicy nasi znają dramat, który opowiedział pod zmyślonemi nazwiskami. Badając i poszukując ciągle z pomocą swej przezorności i bystrości, której służył za przewodnika instynkt Brezyla, doszedł do odkrycia całego wypadku tak, jak zręczny budowniczy z kilku śladów zestawia starożytny pomnik, jak Cuvier z kilku kości dochodzi wielkości przedpotopowego olbrzyma.
Nie będziemy więc słuchać tego opowiadania, z którego czytelnicy nasi nie dowiedzieliby się nic nowego.
Tylko, gdy Salvator opowiedziawszy zbrodnie pana Giraud, wyjawił z jaką obłudą zabójca i wydzierca zara-
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1670
Ta strona została przepisana.