— Uważaj pan, rzekł naczelnik policji, nie dopuszczaj, ażebym ja sam ukończył dramat, bo mogłoby to stać się nie z twojem zadowoleniem. Ja, jako autor moralny i jako naczelnik policji logiczny, mogę postąpić tak: Znajdę jakąś sprężynę dramatyczną, za pomocą której młodzieniec i pies odzyskają wolność, pójdą wtedy do prokuratora królewskiego, do ministra, do kanclerza, gdzie zechcą; każą poświadczyć niewinność niewinnego, winę złoczyńcy, i w chwili gdy kat zabierać się będzie do skazanego, wezwę stu komparsów, aby krzyczeli: „Pana Sarrantego uwolnić, Gerard jest prawdziwym winowajcą! oto on!“ I wepchnę pana Gerarda do tego więzienia, z którego pan Sarranti wyszedł w tryumfie, pośród oklasków tłumu.
Gerard nie mógł stłumić jęku, a dreszcz jednocześnie przebiegł mu po całem ciele.
— A! jakiżeś pan nerwowy! rzekł pan Jackal, gdybym miał trzech tylko takich współpracowników, to co tydzień musiałbym popadać w taniec św. Wita. Mówżeż pan teraz z kolei. Ja panu powiedziałem: „Oto jest moje rozwiązanie“, ale nie powiadam, żeby było ono dobre. Mów pan teraz, przedłóż mi swoje, a jeżeli będzie lepsze, przyjmę je.
— Ależ ja nie mam żadnego rozwiązania! zawołał Gerard.
— Nie wierzę temu; nie przyszedłeś tu bez jakowegoś zamiaru.
— O! nie; szedłem pana prosić o radę.
— To bardzo nie mądre co pan mówisz!
— Potem na drodze namyśliłem się.
— Powiedz mi pan wynik swojego namysłu.
— Otóż, zdawało mi się, że pan równie interesowany jak ja w tem, ażeby mnie nie dotknęło nieszczęście.
— Niezupełnie! ale mniejsza, mów pan dalej.
— Zdawało mi się więc, że mam ze dwanaście godzin przed sobą.
— Dwanaście godzin, to dużo; ale przypuśćmy dwanaście.
— Że we dwanaście godzin można ujechać kawał drogi.
— Dwadzieścia mil, płacąc po trzy franki tryngieltu.
— Że za ośmnaście godzin mógłbym być w jakim porcie morskim, a za dwadzieścia cztery w Anglii.
— Tylko do tego potrzeba paszportu.
— Zapewne.
— I chciałeś mnie pan o niego prosić?
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1702
Ta strona została przepisana.