— I owszem, odrzekł towarzysz Jackala, ale pozwolisz mi wprzód wziąć broń, którą masz w prawej kieszeni paltota.
— Aha!
— Tak; jest tam para pistoletów i sztylet.
— Gdybyś pan był sięgnął do mojej kieszeni, nie znałbyś lepiej jej zawartości; teraz pozwól mi wyciągnąć rękę a oddam te przedmioty.
— Niekoniecznie, panie, jeżeli pozwolisz, wezmę je sam. Jeżelim ich nie zażądał wprzód, to dlatego, iż powiedziałem panu, że cię za pierwszem poruszeniem zabiję i chciałem się zapewnić jaką też wagę przywiązujesz do słów moich.
Nieznajomy sięgnął do kieszeni Jackala, wydobył z niej oręż i schował do swego surduta.
— A teraz, rzekł do Jackala, możesz swobodnie używać rąk; a wierzaj mi, używaj ich roztropnie.
— Dziękuję panu za uprzejmość, rzekł z wytworną grzecznością pan Jackal, i wierzaj mi pan, że jeśli zdarzy się sposobność wywzajemnienia się w położeniu analogicznem, nie zapomnę tej małej przyjemności jaką mi sprawiłeś.
— Sposobność ta się nie nadarzy, odrzekł nieznajomy, daremnie więc pan jej pożądasz.
Jackal będąc już w punkcie zażycia tabaki, zatrzymał się na te słowa tak jasno przecinające kwestję.
— Do licha! pomyślał nieco zafrasowany, czyżby żart szedł dalej niż przypuszczałem? Ciekawym kto mi też wypłatał takiego figla? Nie znam nikogo na świecie coby mi był nieprzyjacielem, prócz moich podwładnych; a któryżby z moich podwładnych ośmielił się narażać na niebezpieczeństwo podobnej zasadzki? Wszyscy ci ludzie, odważni i silni pod okiem zwierzchnika, głupieją wzięci oddzielnie. Dwaj tylko są we Francji zdolni mierzyć się ze mną: Salvator i prefekt policji. Ależ ja prefektowi policji zanadto potrzebny jestem, a mianowicie też teraz w czasie wyborów, aby bezpotrzebnie pędzał po drogach o północy; jeżeli więc nie prefekt policji to Salvator. Nędzny Gerard! To on jednak wpakował mnie w ten ul; przez jego to podłość, tchórzostwo, niezręczność. Jak się z tej matni wydobędę, dam ja mu za to! Choćby się znajdował w Monomotapa, wynajdę go, łotra! Ale jaki być może zamiar Salvatora? w czem moje porwanie i zniknienie do-
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1706
Ta strona została przepisana.