Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1710

Ta strona została przepisana.

kazał mu więcej niż kiedykolwiek być nieruchomym, otworzył drzwiczki i zawołał.
Tylko imię, jakie wymówił, nie miało najmniejszego podobieństwa z imionami zwyczajnemi.
Pan Jackal uczuł, że jeden z ludzi mieszczących się za powozem opuścił swój posterunek; usłyszał krok zbliżający się do otwartych drzwiczek, i zaraz w języku łagodnym, harmonijnym, dźwięcznym, ale który mimo znajomości wszystkich języków cudzoziemskich był panu Jackalowi zupełnie obcym, zawiązała się rozmowa, a ukończyła wręczeniem karteczki, zamknięciem drzwiczek i dwoma angielskiemi słowami: „Ali Rigt!“ które nic, innego nie znaczą tylko, idzie dobrze!
I przekonany, że wszystko idzie dobrze, woźnica trzaśnięciem z bicza wprawił konie w ten sam bieg, jakim szły poprzednio.
Jeszcze powóz nie jechał pięciu minut, kiedy nowy ciężar spadł nań z góry, ale w sposób szczególny. Pan Jackal ostrością zmysłów, jaka mu była właściwą, poznał, że nowy ten ładunek był długi, nie zaś krótki jak pierwszy; nadto poznał odgłos drzewa.
— Pierwszy ładunek wyglądał na skręconą linę, rzekł pan Jackal do siebie, drugi całkiem wygląda mi na drabinę. Zdaje się, że będziemy spuszczać się i wznosić. Widocznie mam do czynienia z ludźmi ostrożnymi.
I jak pierwszy raz, kareta jeszcze bardziej zdawała się podwajać szybkość biegu.
— A to figlarze, myślał Jackal, którzy musieli wynaleźć nową siłę ruchu; po co im zatrzymywać podróżnych? Zrobiliby majątek ze swego wynalazku. Ale co to za djablim językiem przemawiał przed chwilą mój sąsiad? Nie angielski, nie włoski, nie hiszpański, nie niemiecki, nie polski ani rosyjski, języki słowiańskie mają więcej spółgłosek niż ich tam było. Nie arabski też, w arabskim są pewne dźwięki gardłowe, które byłbym poznał; to musi być perski, turecki albo indostański: przechylam się ku indostańskiemu.
I kiedy pan Jackal przechylał się ku indostańskiemu, kareta stanęła.