— A! to rzecz okropna! mówił jakby sam do siebie brat Dominik. Czyż nie słyszysz, nie rozumiesz mych słów? Czyż nie widzisz mojej boleści? Czyż nie wiesz, że odbyłem czterysta mil pieszo, by się uwolnić z przysięgi?
Gerard uczuł jak oby przelatujące skrzydło śmierci. Głowa jego, czas jakiś schylona, podniosła się.
— Wszak wiesz, rzekł, iż zobowiązanie twoje względem mnie jest wyraźne. Po mojej śmierci, dobrze! ale dopóki żyć będę, nigdy!
Mnich drgnął i powtórzył machinalnie:
— Po jego śmierci, dobrze! ale dopóki żyje, nigdy!
— Puść mnie więc, krzyknął Gerard.
— Panie, zawołał mnich, wyciągając białe ręce dla zatamowania mu drogi, czy wiesz, że śmierć ojca mojego nastąpić ma jutro o godzinie czwartej?
Gerard nie odpowiedział.
— Czy wiesz, że w Lyonie zachorowałem z utrudzenia? czy wiesz, że omałom nie umarł? czy wiesz, że uczyniwszy ślub iść pieszo, a nie mogąc się wybrać, jak dopiero przed tygodniem, zrobiłem dziś dziesięć mil?
Gerard wciąż zachowywał milczenie.
— Czy wiesz, mówił mnich, że jako dobry syn, uczyniłem to wszystko dla ocalenia zarówno życia, jak czci ojca mojego? czy wiesz, że w miarę wzrastających trudności, zaprzysiągłem, iż nic mnie nie zrazi? że po tej strasznej przysiędze, kiedym mógł zastać bramę twą zamkniętą, z a stałem ją otwartą; mogłem ciebie nie zastać, a zastałem? Czy nie widzisz w tem wszystkiem ręki bożej?
— Widzę, przeciwnie, że Bóg nie chce, ażebym ja był ukarany, mnichu, skoro religia zabrania ci wyjawić spowiedzi. Potem, czyniąc groźne poruszenie: Puszczaj mnie, dodał.
Ale mnich wyciągnął znowu ręce. Później, głosem równie jak przedtem spokojnym a silnym:
— Czy wierzysz, rzekł, że dla przekonania ciebie użyłem wszystkich słów, wszystkich próśb, wszystkich błagań, jakie mogą się znaleźć w sercu ludzkiem, czy mniemasz, że jest jeszcze jaki sposób ocalenia mojego ojca oprócz tego, jak i ci przekładam? Jeżeli jest, powiedz, radbym go użyć, bodajby zabił ciało moje na tym świecie, zgubił duszę moją na tamtym! O! jeżeli wiesz, powiedz! klękam przed tobą i proszę! ocal ojca mojego...
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1742
Ta strona została przepisana.