Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1754

Ta strona została przepisana.

— To, że Gerard nie umarł naturalną śmiercią.
— Odebrał sobie życie? zawołał król.
— Nie królu: został zamordowany!
— Zamordowany! zawołał król, przez kogo?
Mnich wydobył z za sukni nóż, którym zabił Gerarda, i złożył go u stóp królewskich.
Nóż był zakrwawiony. Ręka mnicha była także zakrwawiona.
— O! wykrzyknął król, cofając się, zabójca, to... Nie śmiał dokończyć.
— To ja, królu, wyrzekł mnich, spuszczając głowę na piersi, był to jedyny środek ocalenia honoru i głowy mojego ojca. Rusztowanie stoi, najjaśniejszy panie; rozkaż, niech mnie nań wprowadzą!
Zrobiła się cisza; mnich stał ze schyloną postawą, oczekując wyroku.
Ale z wielkiem zdziwieniem księdza, król który na widok zakrwawionego puginału cofnął się, teraz łagodnym głosem po wiedział:
— Podnieś się księże, zbrodnia twoja jest bezwątpienia straszliwą, okropną, ale ma wymówkę, jeżeli nie usprawiedliwienie, w poświęceniu się dla ojca; przez miłość synowską wziąłeś nóż do ręki, i chociaż dozwolonem nie jest wymierzać sobie sprawiedliwość, prawo tu rozsądzi, a ja nic nie mam do powiedzenia, nic do zrobienia, aż do chwili wyroku na ciebie.
— Ale mój ojciec, najjaśniejszy panie! mój ojciec! zawołał młodzieniec.
— To co innego.
Król zadzwonił; pokojowiec ukazał się w progu.
— Idź powiedz panu prefektowi policji i kanclerzowi, że ich oczekuję.
Następnie, ponieważ mnich klęczał pomimo rozkazu królewskiego:
— Powstań, wyrzekł po raz drugi Karol X.
Mnich wstał, ale tak słaby, iż musiał oprzeć się o stół.
— Siadaj, powiedział król.
— Najjaśniejszy panie! wyjąkał mnich.
— Widzę, że ci potrzeba rozkazu. A więc rozkazuję...
Mnich padł na wpół zemdlony w fotel.
W tej chwili prefekt policji i minister sprawiedliwości ukazali się we drzwiach.