— Mówmy zatem o naszych drobnych sprawach, gdyż interesy pańskie są mojemi, drogi sąsiedzie. Ale siadajże pan.
— Nigdy, panie!
— Jakto, nigdy?
— Żądaj czego chcesz, panie hrabio, ale nie tego, żebym miał usiąść w obecności twojej, wiem aż nadto dobrze com panu hrabiemu winien.
— Rób jak ci się podoba, kochany panie. Powiedz mi co cię sprowadza, ale otwarcie, jak do towarzysza, jak do przyjaciela.
— Panie, jestem obywatelem miejskim i aptekarzem spełniam zaszczytnie oba powołania.
— Wiem o tem.
— Spełniam obowiązki aptekarza od trzydziestu lat.
— Tak rozumiem: zacząłeś pan od aptekarstwa, a to zaprowadziło pana do posiadania własności.
— Trudno cobądź ukryć przed panem, otóż ośmielam się powiedzieć, iż od trzydziestu lat, chociaż przechodziliśmy przez konsulat i cesarstwo pana Bounapartego, ośmielam się powiedzieć, iż od trzydziestu lat nic podobnego nie widziano, jak to, co się teraz dzieje, panie hrabio.
— Co pan przez to chcesz powiedzieć? Przestraszasz mnie, kochany panie Renaud!
— Handel nie idzie, zaledwie człowiek zarabia na życie panie hrabio!
— Zkąd pochodzi stagnacja w twoim handlu zwłaszcza, kochany panie Renaud?
— To już nie mój handel, panie hrabio, i to jest najlepszy dowód, jak bezinteresowny jestem w tej sprawie, należy on już bowiem do mojego siostrzeńca; odstąpiłem mu aptekę od trzech miesięcy.
— I na dobrych warunkach ojcowskich?
— Ojcowskich, dobrześ pan powiedział: za pomocą wypłat na raty. Otóż, panie hrabio, handel mojego siostrzeńca jest wstrzymany, zawieszony chwilowo, jeżeli mówię chwilowo, jest to raczej nadzieja niż przekonanie.
— Tam do licha! zawołał przyszły deputowany. Któż to tamuje handel pańskiego siostrzeńca, kochany panie Renaud? Cżyżby powodem tego były jego przekonania polityczne, albo też twoje może zanadto daleko posunięte?
— Wcale nie, przekonania polityczne wcale w to nie wchodzą.
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1765
Ta strona została przepisana.