Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1772

Ta strona została przepisana.
I.
Tercet maskowy.

Baptysta wprowadził księdza Bouquemont i pana Ksawerego Bouquemont.
Hrabia Rappt podniósł się i pozdrowił obu wchodzących.
— Panie hrabio, wyrzekł proboszcz głosem wrzaskliwym (ksiądz był wzrostu małego, przysadzisty, tłusty i szpetnie dziobaty); panie hrabio, wyrzekł, jestem właścicielem i naczelnym redaktorem skromnego przeglądu, którego rozgłos według wszelkiego prawdopodobieństwa, nie miał zaszczytu dojść jeszcze do pana.
— Za pozwoleniem, księże proboszczu, przerwał przyszły deputowany, jestem przeciwnie jednym z najgorliwszych czytelników „Gronostaja“, bo taką jest, o ile wiem, nazwa przeglądu, którym pan kieruje.
— Tak jest, panie hrabio, wyrzekł zmięszany ksiądz, bo wątpił, czy istotnie pan Rappt był jednym z najgorliwszych czytelników wydawnictwa, które się jeszcze nie ukazało.
Ale Bordier zrozumiał nieufność księdza, a podając panu Rappt jakąś broszurę z żółtą okładką:
— Oto jest ostatni numer, powiedział.
Pan Rappt rzucił okiem na broszurę, zobaczył że jest porozcinana i podał ją księdzu Bouquemont. Lecz ten odsunął ją ręką.
— Niech mnie Bóg broni, powiedział, bym miał wątpić o pańskich słowach, panie hrabio! A w głębi duszy wątpił bardzo. Do licha! wyrzekł do siebie, trzymajmy się ostro! mamy do czynienia z silną stroną. Żeby mieć u siebie egzemplarz przeglądu, który nie wyszedł jeszcze, musi być ten hrabia nielada frantem. Trzymajmy się dobrze!
— Imię pańskie, ciągnął dalej pan Rappt, jeżeli dotąd nie jest jeszcze, to wkrótce będzie jednem z najsławniejszych w prasie Kościoła wojującego. Co się tyczy gorliwej