— To prawda! powiedział Sulpicjusz, wybacz panie hrabio!... zajmujemy się szczegółami, zaniedbując grunt...
— Powiedz raczej Sulpicjuszu, iż powstrzymany nieśmiałością, nie chciałeś fatygować pana hrabiego nową prośbą.
— A więc, tak, wyrzekł proboszcz, przyznaję.
— On będzie zawsze ten sam.
— Mów pan, wyrzekł pan Rappt. Kiedy razem jesteśmy, kochany księże, warto tę rzecz załatwić.
— Skoro pan mnie zachęcasz, powiedział ksiądz, udając nadludzkie wysilenia, żeby pokonać nieśmiałość. A więc idzie tu o szkołę, którą z tysiącem poświęceń założyliśmy kilku braci i ja, na przedmieściu św. Jakóba. Chcemy, poddając się coraz większym prywacjom, kupić dom bardzo drogo i wtedy zająć go od dołu aż do trzeciego piętra, lecz aptekarz zajmuje dół i część antresoli. Ma on tam pracownię, z której wychodzą wyziewy szkodliwe zdrowiu dzieci. Obcięlibyśmy znaleść uczciwy środek, żeby jak można najprędzej wyforować ztamtąd niedogodnego gościa.
— Znam tę sprawę, księże proboszczu, przerwał hrabia Rappt, widziałem się z aptekarzem.
— Widziałeś się pan? zawołał ksiądz. W samej rzeczy dobrze mówiłem, to on wychodził gdyśmy wchodzili.
— Ja mówiłem, że to nie on, wątpiłem bowiem aby śmiał przedstawiać się panu hrabiemu.
— Śmiał jednak, odpowiedział przyszły deputowany.
— Kiedy tak, wyrzekł proboszcz, to spojrzawszy na niego, musiał pan domyśleć się co on wart.
— Niezłym jestem fizjognomistą i w samej rzeczy zdaje mi się, że odgadłem.
— W takim razie musiałeś pan zauważyć niezmierny rozwój skrzydeł jego nosa?
— Ma on rzeczywiście nos ogromny.
— Jest to oznaką złych namiętności.
— Tak mówił Lavater.
— Po których poznają ludzi szkodliwych.
— Bardzo wierzę.
— Choćby tylko patrząc na niego, odgadnąć łatwo, że jest wyznawcą najniebezpieczniejszych opinij publicznych.
— W samej rzeczy, wolterjanin.
— Kto mówi wolterjanin, ten mówi ateusz.
— Był żyrondystą.
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1778
Ta strona została przepisana.