Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1784

Ta strona została przepisana.

a malarz, naśladując we wszystkiem swego starszego brata, wysunął się za nim.
Hrabia Rappt zamknął drzwi i stał jeszcze chwilę z ręką na klamce, jakby dla zapewnienia się czy nie wrócą. Następnie, zwracając się do sekretarza:
— Bordier, powiedział, czy znasz dobrze tych dwóch ludzi?
— Znam, panie hrabio, odrzekł Bordier.
— Otóż, Bordier, wypędzę cię, jeśli kiedykolwiek noga ich postanie w moim gabinecie.
— Cóż to za zaciętość przeciwko sługom Bożym, kochany Rappcie! wyrzekła pobożnie margrabina.
— Sługi Boże, oni? mruknął przyszły deputowany. Poplecznik! szatana, wysłańcy djabła, chcesz pani powiedzieć!
— Mylisz się pan i to najzupełniej, przysięgam, powiedziała margrabina.
— A! prawda! zapomniałem, że to pani przyjaciele.
— Mam nawet dla pobożności jednego z nich najgłębsze uwielbienie, a dla talentu drugiego najserdeczniejsze współczucie.
— Winszuję, pani margrabino, wyrzekł hrabia, ocierając czoło, współczucie pani i uwielbienie są na swojem miejscu. Widziałem sporą liczbę błaznów odkąd jestem w tym zawodzie, ale po raz pierwszy spotkałem takiego rodzaju intrygantów. O! Kościół źle wybiera swych kapłanów. To też nie dziwi mnie, że tak jest niepopularny!
— Panie! zawołała margrabina rozgniewana, pan bluźnisz!
— Masz pani słuszność, nie mówmy więc już o nich; mówmy o czem innem. I odwracając się do sekretarza: Bordier, mam do pomówienia w sprawie najwyższej wagi z moją kochaną ciotką. Nie mogę już przyjmować. Przejdź do przedpokoju, i prócz dwóch lub trzech osób, których wybór zostawiam twojej przenikliwości, oddal wszystkich. Na honor, złamany jestem z utrudzenia.
Sekretarz wyszedł, a hrabia Rappt pozostał sam z margrabiną de la Tournelle.
— O! jakże ludzie są złośliwi! szepnęła głucho margrabina, rzucając się omdlewająco w fotel.
Pan Rappt miał ochotę toż samo zrobić, lecz pragnienie przeprowadzenia z ciotką ważnej rozmowy, zapowiedzianej Bordierowi, wstrzymało go.
— Kochana margrabino, powiedział, podchodząc ku niej i dotykając z lekka jej ramienia, jestem gotów, nadewszystko