rzucenia sobie? Wiesz, że mam dla rodziny twojej, i dla ciebie w szczególności, uczucie prawdziwie ojcowskie, będę też bardzo pobłażającym! Mów więc w zaufaniu, nie masz przyjaciela więcej oddanego.
— Posłuchaj, ekscellencjo, podjął hrabia Rappt, patrząc surowo na biskupa, znamy ludzi obydwaj; znamy na pamięć równie dobrze tak jeden jak drugi namiętności ludzkie, wiemy, iż mało jest takich w naszym wieku, z naszemi żądzami i ambicjami, właśnie w dobie życia, na której stoimy, coby nie dostrzegli, obejrzawszy się po za siebie... ułomności...
— Zapewne! przerwał biskup, spuszczając oczy, bo nie mógł wytrzymać wlepionego weń wzroku przyszłego deputowanego, zapewne, natura ludzka jest ułomna; bezwątpienia, wszyscy mamy po za sobą cały szereg błędów, ułomności... Ale, podjął, podnosząc głowę, są ułomności, których rozgłoszenie tej jest natury, iż może skompromitować silnie, niebezpiecznie nawet! Jeżeli to błąd tego rodzaju, przyznaj, panie hrabio, że nie zawiele byłoby nas dwóch, by zażegnać niebezpieczeństwo, jakieby ztąd wynikło. Badaj się więc.
Hrabia patrzał na biskupa nienawistnem okiem. Miał ochotę obrzucić go obelgami; lecz pomyślał, że więcej wygra „jezuitując“ na jego sposób i odpowiedział z miną skruszoną:
— Niestety! ekscellencjo, czyż można pamiętać dokładnie wszystko, co się zrobiło złego albo dobrego na tym świecie? Błąd, który wydaje się drobnym nam, co wiemy, iż cel usprawiedliwia środki, może wydawać się niezmierną, potworną zbrodnią w oczach społeczeństwa. Natura ludzka tak jest, niedoskonała, jak to wasza ekscellencja mówiłeś przed chwilą; nasza ambicja tak wielka! widoki tak dalekie! życie tak krótkie! jesteśmy przyzwyczajeni dla dojścia do celu przedzierać się przez ciernie, że z łatwością zapominamy o nędzach dnia poprzedniego wobec przeszkód obecnych. A wtedy, któż z nas nie nosi w głębi siebie niebezpiecznej tajemnicy, wyrzutów i obaw? gdzież jest ten, coby mógł powiedzieć z ręką na sumieniu, doszedłszy naszej godziny: „Chodziłem sprawiedliwą drogą aż po dziś dzień, nie zostawiwszy ani jednej kropelki krwi na ciernistych ścieżkach! Spełniłem z chwałą swe zadanie, nie ściągnąwszy odpowiedzialności za taki i taki
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1791
Ta strona została przepisana.