Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1792

Ta strona została przepisana.

błąd, za taką i taką zbrodnię nawet?“ Niechaj się taki ukaże, jeżeli miał najmniejszą ambicję w swem sercu, a upadnę z pokorą na kolana i powiem, bijąc się w piersi: „Jestem niegodzien być twoim bratem“. Serce ludzkie jest na podobieństwo rzek wielkich, które odbijają niebo na swej powierzchni, a kryją muł na dnie. Nie pytaj więc ekscellencjo, bym zwierzył ci takie i takie tajemnice! Mam więcej tajemnic, niżeli lat! Raczej ty mi powiedz, której to z tych tajemnic dowiedziałeś się, a puścimy się razem dalej dla wyszukania środków, któreby rozgrzeszyły teu błąd.
— Jaknajchętniej pragnąłbym zaspokoić pańskie życzenie, powiedział biskup, jednakże, jeżeli tajemnica pańska zwierzoną mi została i jeżeli złożyłem przysięgę niewydania jej, jakże chcesz, panie hrabio, żebym uchybił przysiędze?
— Czy to na spowiedzi? zapytał pan Rappt.
— Nie, niezupełnie, wyrzekł biskup wahająco.
— Kiedy tak, ekscellencjo, to możesz mówić, powiedział sucho przyszły deputowany. Między uczciwymi ludźmi, jak my, trzeba sobie pomagać... Przypomnę ci zresztą, mimochodem, ciągnął dalej surowo hrabia Rappt, i ażeby ulżyć twemu sumieniu, że to nie po raz pierwszy ten wypadek się zdarzy.
— Ależ, panie hrabio, przerwał, rumieniąc się biskup.
— Ależ, ekscellencjo, podjął deputowany, nie mówiąc już o przysięgach politycznych, które składa się dlatego tylko, ażeby je wziąć napowrót, to jest zgwałcić, zgwałciłeś kilka innych...
— Panie hrabio! zawołał biskup oburzony.
— Złożyłeś, ekscellencjo, przysięgę czystości, ciągnął dalej hrabia, a jesteś, o ile mi wiadomo i o ile wiadomo wszystkim, księdzem najzalotniejszym w Paryżu.
— Panie hrabio! lżysz mnie! wyrzekł biskup, ukrywając twarz w dłonie.
— Wykonałeś przysięgę na ubóstwo, mówił dyplomata, a jesteś bogatszym odemnie, bo masz sto tysięcy franków długu; złożyłeś przysięgę na...
— Panie hrabio! powiedział biskup, podnosząc się, nie mogę dłużej słuchać. Sądziłem, że pan przyszedłeś tu pokój czynić, a tymczasem przynosisz wojnę, a więc dobrze.
— Posłuchaj, ekscellencjo, mówił już łagodniej przyszły