Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1794

Ta strona została przepisana.

— Co pan chcesz powiedzieć? spytał biskup.
— Czy przypominasz sobie rozmowę, jaką mieliśmy pewnego wieczora, na kilka godzin przed wyjazdem moim do Rosji, przechadzając się pod wielkiemi drzewami w parku Saint-Cloud. Było około wpół do ósmej.
— Przypominam sobie w samej rzeczy przechadzkę, wyrzekł biskup, rumieniąc się, lecz bardzo niewyraźnie pamiętam rozmowę.
— W takim razie, ekscellencjo, ja ci ją przypomnę, albo raczej przedstawię w streszczeniu. Prosiłeś mnie bym ci wyrobił nominację na arcybiskupa. Pamiętałem o tych słowach i w myśl onych działałem. Nazajutrz po powrocie z Petersburga napisałem do Ojca Świętego, a przypominając mu, że w żyłach masz krew Mazariniego, a zwłaszcza coś z geniuszu jego w rozumie, usilnie prosiłem o śpieszną odpowiedź. Spodziewam się, że będę ją miał za kilka dni.
— Wierzaj mi, hrabio, jestem zawstydzony pańską dobrocią, jąkał biskup, nie zdawało mi się, bym objawił tak wysokie żądanie. Żałuję, iż błąd, który nas dzieli, nie pozwala mi tak panu podziękować, jakbym pragnął, albowiem grzesznik taki, jak...
Hrabia Rappt powstrzymał go.
— Poczekaj chwilkę ekscellencjo, wyrzekł, spoglądając na biskupa z uśmiechem, mówiłem ci o pewnej tajemnicy i powiedziałem rzecz bardzo prostą. Chcesz zostać arcybiskupem, napisałem do Ojca Świętego, oczekujemy na odpowiedź. Aż dotąd, wszystko dobrze. Lecz co się tyczy tajemnicy, zaraz ją panu wyjawię, tylko potrzeba, abym mógł liczyć bezwzględnie i absolutnie na dyskrecję pana, ponieważ jest to tajemnica stanu...
— Co chcesz powiedzieć, żywo zawołał biskup, za żywo trochę, gdyż dyplomata uśmiechnął się.
— Podczas, gdy margrabina de la Tournelle, podjął hrabia, była u pana, lekarz jego ekscellencji biskupa de Quelen znajdował się u mnie.
Tu biskup roztworzył szeroko oczy, jakby chcąc przeniknąć, czy ten, który oznajmiał mu odwiedziny arcybiskupiego lekarza, jest zwiastunem dobrej wieści.
Hrabia Rappt zdawał się nie uważać, z jakiem natężeniem monsignor Coletti słuchał mowy jego; ciągnął dalej:
— Lekarz monsignora, dość żartobliwy zazwyczaj, jak