— Nawet na piśmie? zawołał biskup z pewnem powątpiewaniem.
— Nawet na piśmie! powtórzył hrabia.
— A więc!... wyrzekł biskup, odwracając się w stronę stołu, na którym znajdowało się wszystko, czego potrzeba do pisania.
Hrabia Rappt skierował się do stołu i potwierdził pismem obietnicę. Podał papier; biskup wziął, przeczytał treść, posypał piaskiem, złożył, wsunął do szufladki i spoglądając na pana Rappta z uśmiechem, którego tajemnicę przekazał mu chyba sam dziad jego Mefistofeles lub kolega biskup d’Autun:
— Panie hrabio, rzekł, począwszy od tej godziny, masz we mnie najprzywiązańszego przyjaciela.
— Ekscellencjo, odpowiedział Rappt, niechaj Bóg, który nas słyszy, skarżę mnie, jeżeli kiedykolwiek powątpiewałem o twej życzliwości.
I ci dwaj zacni ludzie rozeszli się, uścisnąwszy sobie ręce.
Ministrowie podobni są do aktorów: nie umieją w porę się usunąć. Zapewne głosowanie izby parów powinno było uprzedzić pana de Villele o niebezpieczeństwie, jakie zagrażało królowi. Od czterech lat izba dziedziczna była istotnie w nieustannej opozycji z życzeniami rządu. Lecz bądź że obdarzony niezmierną pychą lub ciasnym umysłem, pan de Villele nie zauważył tej uporczywej opozycji, lub nie raczył jej zauważyć, bo nietylko nie myślał wcale usunąć się, ale nawet utworzenie ośmdziesięciu nowych parów, wydało mu się środkiem pewnym do zjednania izby wyższej.
Jednakowoż większość głosów, przypuściwszy, że otrzymał ją w izbie parów, nie zapewniała mu większości głosów w izbie deputowanych. Opozycja robiła szybkie kroki w izbie wyborczej. Z dziesięciu do dwunastu głosów przeważających, przeszła na sto pięćdziesiąt. Sześć powtórnych wyborów odbyło się na prowincji w przeciągu roku; w Rouen, Orleans, Bayonne, Mamers, Meaux, Saintes i wszędzie kandydaci opozycji zanominowani zostali znacznie