— Chce się z panem hrabią widzieć i utrzymuje, że nie opuści pałacu, aż zobaczy się, choćby miał czekać noc całą.
— I powiadasz, że ma sto głosów w kieszeni?
— Sto, co najmniej, panie hrabio.
— A więc koniecznie trzeba go przyjąć?
— Zdaje mi się, że bez tego się nie obejdzie.
— Więc go przyjmiemy, wyrzekł przyszły deputowany z twarzą męczennika. Ale pierwej, zadzwoń na Baptystę; nic nie jadłem od samego rana, umieram z głodu.
Sekretarz zadzwonił; Baptysta wszedł.
— Przynieś bulionu i kromkę chleba, powiedział hrabia. Idąc do kuchni, wprowadź mi tu tego pana, który jest w przedpokoju. Potem, zwracając się do sekretarza: Czy masz dokładne wieści co do tej osobistości?
— Prawie dokładne, wyrzekł sekretarz, czytając zapiski: „Brever, piwowar; człowiek szczery, otwarty; przyjaciel aptekarza Renaud, chłopski syn, który przyszedł do majątku wytrwałą trzydziestopięcioletnią pracą; nielubiący pochlebstw, gniewający się za trochę więcej okazanej grzeczności, ufny względem wszystkich swoich, niedowierzający względem wszystkich obcych, bardzo szanowany w całej dzielnicy. Sto głosów wreszcie“.
— Dobrze! powiedział hrabia, to długo nie potrwa. Niebawem się sprawimy.
Służący oznajmił:
— Pan Brever.
Człowiek pięćdziesięciokilkoletni, wysokiej postawy, twarzy uczciwej, wszedł do gabinetu.
— Panie, wyrzekł, kłaniając się, wybacz nieznajomemu, że z taką natarczywością chciał być przyjętym.
— Panie Brever, odrzekł deputowany, rozpatrując uważnie twarz piwowara, jak gdyby chciał odkryć w rysach jego opinję po której ma z nim wspólnie stawiać kroki; panie Brever, pan nie jesteś nieznajomym dla mnie, gdyż znam nazwiska moich nieprzyjaciół (a pan do nich należysz), prawie tyleż, co nazwiska przyjaciół.
— Daleko od tego, bym był pańskim przyjacielem, w samej rzeczy, ale nie jestem także twoim nieprzyjacielem. Jestem najzupełniej przeciwnym pańskiej kandydaturze, i będę, jak się zdaje, zawsze, nie dlatego, abym co miał do pana osobiście, ale z przyczyny systemu (system okropny według mego zdania), który pan zachwalasz. Oprócz tej
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1799
Ta strona została przepisana.