wość, jakiej dałeś pan dowody wobec mego starego przyjaciela, zniewoliła mnie przyjść do ciebie. Celem moim jest osiągnięcie tej pewności, na mocy której mógłbym z całą pewnością dać za panem głos, oraz kazać za panem głosować moim przyjaciołom.
— Posłuchaj, panie Brever, wyrzekł kandydat, raptownie zmieniając ton głosu, ponieważ spostrzegł, że szedł dotąd fałszywą drogą i że ostry wojskowy ton więcej przypadnie do gustu panu Brever, aniżeli słodki ton dworaka. Posłuchaj, będę mówił z panem z całą otwartością.
Kto inny, a nie pan Brever, usłyszawszy wychodzące z ust hrabiego słowa: „Będę z panem mówił z całą otwartością“ byłby się stał nieufnym, ale pan Brever zanadto sam był szczery, żeby miał powątpiewać o drugich. Tacy to ludzie, niechętni władzom, najnaiwniej w świecie dają się schwytać na lep hipokryzji tych, którzy je przedstawiają;
— Niedopraszam się o nic, mój panie, ciągnął dalej hrabia, nie staram się o niczyj głos, ani się troszczę, czy pan dasz za mną kreskę, jakby to może zrobił, albo zrobi mój przeciwnik, który głosi się za liberalniejszego odemnie. Nie, nie, ja do sumienia ogółu się odnoszę, tylko o głos publicznego sumienia się troszczę. Powinni ci wszyscy, którzy zrobią mi ten zaszczyt, że dadzą kreski za mną, znać mnie do głębi. Człowiek, który ma reprezentować swych współobywateli, nie może ulegać podejrzeniom. Zaufanie powinno być zobopólnem między wyborcami i wybranymi. Przyjmę mandat tylko pod tym warunkiem i upoważniam pana, gdy drugi raz stawię się przed wami, iżbyście domagali się rachunku ze sposobu, w jaki was reprezentować będę. Wybacz mi, że tak mówię, może się panu nawet zdaje, że trochę niegrzecznie z nim postępuję, lecz szczerość zmusza mnie do tego.
— Wcale mnie pan tem nie obraża, powiedział piwowar, bynajmniej. Bądź pan więc łaskaw, mów dalej, proszę.
W tej chwili wszedł Baptysta, wnosząc tacę, na której była filiżanka buljonu, kawałek chleba, kieliszek z butelką wina bordeau i postawił na stole.
— Siadajże, kochany panie Brever, powiedział kandydat, zwracając się do stołu.
— Nie zważaj pan na mnie, proszę, wyrzekł wyborca.
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1801
Ta strona została przepisana.