Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1808

Ta strona została przepisana.

— Niezwłocznie. Mówiłem więc panu, że niepodobna mi było wytłómaczyć odwiedzin w dniu takim, jak dzisiejszy...
— A ja odpowiedziałem, że nie rozumiem.
— Otóż, zrozumiesz pan, jak się dowiesz, nie, że wszyscy kandydaci opozycji utrzymali się w Paryżu, o czem wreszcie pan wiesz, ale, że większość kandydatów liberalnych utrzymała się w całej Francji. Wyznasz więc pan, że jeśli jest niedziela dla pana takim samym dniem, jak wszystkie inne, to nie jest bynajmniej takim samym dla dzisiejszego rządu.
— Co też mi pan zwiastujesz? zawołał Salvator.
— To, o czem jeszcze nikt nie wie, ale co oznajmił nam telegraf; pozwól mi pan powiedzieć, jeśli mam sądzić po radości, jaką ci ta wiadomość sprawia, żem niezupełnie stracił czas wybrawszy się do ciebie w odwiedziny; ale to dopiero połowa tego, co ci miałem powiedzieć, panie Salvatorze.
Salvator wyciągnął rękę.
— Najsamprzód jednak, panie Jackal, wyjaśnijmy ten punkt, rzekł, powiadasz pan, że większość kandydatów opozycji utrzymała się na prowincjach!
— Przysięgam, odpowiedział uroczyście i smutno pan Jackal, wyciągając rękę z kolei.
— Dziękuję za dobrą wieść i oddaję ci się cały na usługi, jeśli będę jeszcze kiedy tyle szczęśliwym, że cię spotkam pod gałęzią.
Pan Jackal drgnął.
— Więc uważasz, kochany panie Salvatorze, żeśmy się kwitowali?
— Zupełnie, panie Jackal, odpowiedział młodzieniec, zobaczysz to pan przy pierwszej sposobności.
— Otóż ja, rzekł tajemniczo naczelnik policji, uważam, żem się tylko skwitował w połowie względem pana i dlatego właśnie proszę, ażebyś mi pozwolił mówić dalej.
— Słucham pana z największem zajęciem.
— Pozwól mi pan zrobić jedno zapytanie.
— I owszem.
— Jakbyś sobie postąpił, gdybyś był rządem, albo mówiąc prościej, gdybyś był królem Francji i widział, że pomimo wszystkich twoich i twych urzędników usiłowań, stronnictwo przeciw któremu walczysz, zwycięża?
— Badałbym, kochany panie, odpowiedział poprostu Sal-