— To stało w kartach.
— Kto ci to powiedział? powtórzył rozkazująco Salvator.
— Babolin, który dowiedział się o tem w mieście.
— A! to ty się tem zajmujesz? rzekł Salvator do Babolina.
— Przepraszam, panie Salvatorze, nie wiedziałem, że źle czynię, mówiąc to Brocancie; wiadomo było na całem przedmieściu św. Jakóba, że pan Justyn kocha się w pannie Minie.
— Mów dalej Brocanto. Co mu jeszcze powiedziałaś?
— Powiedziałam mu, że go ta panienka kocha, że był zamiar zaślubin, ale że spełzł na niczem, wskutek otrzymania niespodziewanych pieniędzy.
— Kto ci to powiedział?
— A cóż, panie Salvatorze; dziesiątka żołędna oznacza pieniądze, a ósemka winna zamiar niedoszły.
— Kto ci to powiedział, Brocanto? nalegał Salvator, niecierpliwiąc się coraz bardziej.
— Poczciwy proboszcz, panie Salvatorze... poczciwy proboszcz o białych włosach, który z pewnością nie skłamał. Mówił on w gromadzie wypytujących go ludzi: „I ktoby to pomyślał, że te marne dwadzieścia tysięcy franków“... Nie wiem, czy mówił dwanaście, czy dziesięć.
— Mniejsza o to!
— „I ktoby pomyślał, mówił dobry proboszcz, że te marne dwanaście tysięcy franków, które przywiozłem, sprawią całe to nieszczęście “.
— Dobrze, Brocanto. A potem, co mu jeszcze mówiłaś?
— Powiedziałam, że pannę Minę porwał młody brunet.
— Zkąd to wiesz?
— Był tam niżnik winny, panie Salvatorze, a niżnik winny...
— Zkąd wiesz, że tę pannę porwano? powtórzył Salvator uderzając nogą.
— Widziałam ją, panie.
— Jakto, widziałaś ją?
— Jak pana widzę, panie Salvatorze.
— A gdzie?
— Na placu Maubert.
— Ty widziałaś Minę na placu Maubert?
— Tej nocy, panie Salvatorze, tej nocy... Przeszłam przez ulicę Galande, wchodzę na plac Maubert, a w tem pędzi
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/182
Ta strona została przepisana.