Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1824

Ta strona została przepisana.

którzy krok za krokiem ustępowali placami i ulicami aż pod prefekturę policji.
Kiedy w ten sposób odprowadzano żandarmów, którzy przyszli przed plac Chatelet, bardziej imponujący oddział pieszych i konnych nadciągnął z bulwarów i wkraczał spokojnie w ulicę pośród okrzyków i kamieni, rozbierając barykady, usuwając wszystkie napotykane przeszkody, aż doszedłszy do placu Niewiniątek, zajął stanowisko.
Tymczasem po za nim, nieopodal, odbudowywano barykadę, ale na podstawie szerszej i mocniejszej niż poprzednia. Ku wielkiemu zdziwieniu nikt nie przeszkadzał lej czynności, żandarmi stali nieruchomi, jak posągi.
Wtem ukazał się z placu inny oddział z gwardji królewskiej i z piechoty liniowej. Dowodził nim mężczyzna na koniu w randze pułkownika.
Łatwo było odgadnąć co będzie, widząc jak dowódzca wydał rozkaz rozdzielenia ładunków i nabicia broni.
Pułkownik o twarzy zakrytej kapeluszem nasuniętym, głosem groźnym, dzielił oddział na trzy kolumny, i puściwszy przodem komisarza policji, kazał maszerować na barykady.
Okrzyki, obelgi i kamienie przyjęły ten atak.
Salvator widząc to, oglądał się czy nie zobaczy jakiej twarzy znajomej. Ale zamiast tego, spostrzegł na rogu ulicy szyderczą twarz człowieka, owiniętego w płaszcz, który zdawał się nie z mniejszem zajęciem przyglądać wypadkom niż Salvator. Drgnął, poznawszy pana Jackala, nadzorującego swoją robotę.
Dwa ich spojrzenia skrzyżowały się.
— Aha! to ty, panie Salvatorze? rzekł naczelnik.
— Jak pan widzisz, zimno odpowiedział Salvator.
Ale pan Jackal udał, że nie spostrzega tej oziębłości.
— A! odezwał się, bardzo rad jestem spotkaniu, by dać dowód, iż wczoraj z rana udzieliłem ci radę przyjacielską.
— Zaczynam temu wierzyć, rzekł Salvator.
— A niebawem będziesz pan miał pewność, ale wprzód spojrzyj pan na tych ludzi, którzy się przybliżają.
— Gwardja królewska i piechota liniowa, widzę.
— A czy widzisz pan tego, co nimi dowodzi?
— To pułkownik.
— Chciałem powiedzieć, czy pan znasz pułkownika?
— Oho! odezwał się Salvator zdziwiony, nie mylę się.