niej jak największe staranie, gdzie opychano ją cukierkami i konfiturami i gdzie nic nie było jej przykrem, prócz rozłąki ze swym dobrym przyjacielem Ludowikiem.
Potem, ponieważ lękała się by znowu kiedy coś podobnego nie zaszło, upewnił ją Salvator, że nie ma się czego obawiać, ale że pójdzie do pięknego zakładu, gdzie się nauczy wszystkiego czego jeszcze nie umie i że Ludowik będzie ją mógł odwiedzać dwa razy na tydzień, dopóki nie nastąpi dzień, w którym zostanie jego żoną.
Wszystko to nie było bardzo przerażające. To też Róża z chęcią przystała, tembardziej, że Ludowik oznajmił jej, iż zgadza się z całem rozporządzeniem Salvatora.
Oboje tylko zażądali tygodnia wakacyj, na co zgodził się znowu ich przyjaciel.
Takim to sposobem Ludowik znajdował się nie w domu, ale na ulicy Ulm.
Ludowik w jednej chwili przebiegł przestrzeń pomiędzy ulicą Ulm i ulicą św. Dyonizego, i znalazł się przy Fafiou.
Niech nam wolno będzie wrócić do burzy ulicznej, która wreszcie zmierzała do końca.
Od opuszczenia barykady przez Jana Byka, stała się ona polem bitwy, jeżeli można mianem tem nazwać miejsce, na którem odbywa się scena mordercza pomiędzy siłą zbrojną a bezbronnymi.
Żadnego oporu nie stawiano. Szpitale przyjęły rannych. Trupiarnia przyjęła umarłych.
Dzienniki dnia następnego opisały część tylko wypadków; głos publiczny domówił reszty.
Szarże kawalerji, wykonywane przez pułkownika Rappta, dostały nazwę dragonad z ulicy św. Dyonizego.
Ministerstwo Villele, które sądziło, że się utwierdzi mocą terroryzmu, ześliznęło się po krwi i upadło, ustępując miejsca umiarkowanemu, w którem przyjął udział pan de Marande jako minister wojny.
Hrabia Rappt, za dobre i wierne usługi na ulicy św. Dyonizego, mianowany został marszałkiem polowym i paleni Francji.
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1836
Ta strona została przepisana.