Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1837

Ta strona została przepisana.
IX.
Gdzie się znajduje ojciec, nim znajdzie się córka.

GeneraŁ Lebastard de Prémont tolerowany był w Paryżu na słowo Salwatora, dane panu Jackalowi, że po ocaleniu pana Sarranti pobyt generała w Paryżu nie ma nic nieprzyjaznego dla rządu.
W kilka dni więc po wypadkach, któreśmy opisali, przybył generał Lebastard de Prémont z panem Sarranti pożegnać się z tym, którego teraz coraz raniej nazywać będziemy posłańcem, a coraz więcej Konradem de Valgeneuse.
Siedział on w saloniku Salwatora, po prawej ręce mając starego, po lewej młodego przyjaciela.
Po półgodzinnej dobrej i serdecznej pogadance generał powstał, podając rękę Salwatorowi na znak pożegnania, ale ten, który od chwili jego przybycia zdawał się zaprzątnięty jakąś myślą, zatrzymał go, prosząc ze swym miłym i spokojnym uśmiechem, ażeby mu darował jeszcze kilka minut dla sprawy dotąd odłożonej, ale na którą, jak mówił, przyszła obecnie kolej.
Pan Sarranti uczynił ruch jakby chciał się oddalić i pozostawić generała samego z Salvatorem.
— O! nie, rzekł młodzieniec, pan dzieliłeś wszystkie troski i niebezpieczeństwa generała, sprawiedliwą jest, ażebyś dzielił jego radość, kiedy dzień tej radości nadszedł.
— Co mówisz, Salwatorze? żywo zapytał generał, jakaż radość inna spotkać mnie może, jeśli nie ta, żeby zobaczyć Napoleona II-go na tronie swego ojca?
— Są jednak, generale, i inne szczęścia dla ciebie, odrzekł Salvator.
— Przebóg! nie znam żadnego, odparł tenże smutno potrząsając głową.
— Więc przelicz naprzód, generale, swoje smutki, następnie przelicz radości.
— Miałem trzy tylko wielkie smutki na tym świecie, rzekł generał, pierwszym i największym była śmierć mojego pana; drugim, dodał, zwracając się do pana Sarrantego i podając mu rękę, skazanie mojego przyjaciela; trzecim...
Tu generał energicznie ściągnął brew i zatrzymał się.