Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1839

Ta strona została przepisana.

— Rzeczywiście!
— Stanąwszy przed domem, bacznie zbadałeś mur i drzwi dobyłeś z kieszeni klucz, otworzyłeś i znalazłeś łóżko na którem złożyłeś ciężar trzymany na ręku.
— To prawda, rzekł generał.
— Po złożeniu ciężaru, mówił dalej Salvator, dobyłeś z kieszeni sakiewkę i list, które położyłeś na pierwszym lepszym sprzęcie, jaki miałeś pod ręką. Potem cichutko zamknąwszy drzwi, wszedłeś napowrót do powozu, a konie ruszyły drogą do Havru. Czy wszystkie te objaśnienia są dokładne?
— Tak, rzekł generał, że jeżeliś nie był przy tem, to nie pojmuję, jak możesz wiedzieć, Salvatorze.
— Nic jednak prostszego, i zaraz to zrozumiesz, generale. Idę więc dalej; oto są fakty, które pan znasz i które świadczą, że otrzymałem wiadomości dobre i że nadzieje moje nie są płonne. Teraz idą fakty, których pan nie znasz.
Generał podwoił uwagi.
— W godzinę może po twoim odjeździe, dobra kobiecina wracając z jarmarku z Rouen, zatrzymała się przed tym samym domem, dobyła tak samo klucz z kieszeni, otworzyła drzwi i krzyknęła ze zdziwienia, usłyszawszy na samym wstępie kwilenie dziecka.
— Biedna Mina! szepnął generał.
Jakby nie zważając na przerwę, Salvator ciągnął dalej:
— Poczciwa kobieta śpiesznie zapaliła lampę, a idąc za kierunkiem krzyku, spostrzegła coś białego, poruszającego się na łóżku; podniosła długą muślinową zasłonę i zobaczyła świeżą, różową, całą we łzach twarzyczkę zachwycającej dziewczynki około roku mającej.
Generał przesunął ręką po oczach i obtarł dwie duże łzy.
— Zdziwiła się poczciwa kobieta, iż zastała zamieszkały pokój, który zostawiła próżny. Wzięła dziecko na ręce, przypatrzyła mu się i obracała na wszystkie strony. Szukała w jego ubraniu jakiegobądź znaku pochodzenia, lecz nie odkryła nic, prócz, że pieluszki dziewczynki były z prawdziwego batystu, a okrywająca ją zasłona z prześlicznych koronek alensońskich, wszystko zaś owinięte wielkim kawałem indyjskiego muślinu. Były to wskazówki bardzo niejasne. Lecz poczciwa kobieta miała wkrótce pewniejsze, gdy spostrzegła na stole list i sakiewkę przez